Kontrowersje po wyborach

Marzena Czubaj-Gancarz, która zapewniła sobie reelekcję na stanowisku wójta gminy Tomaszów Lubelski, złożyła już ślubowanie. Tymczasem prawidłowość jej wyboru kwestionuje dwóch kontrkandydatów. Witold Pitura (PiS) i Bogdan Miszczyszyn (KWW Piast Mieszko) domagają się ponownego przeliczenia głosów.

Marzena Czubaj-Gancarz zapewniła sobie reelekcję w pierwszej turze. Zdobyła 50,49 procent poparcia (2538 głosów). Kolejny był Witold Pitura (PiS) z Szarowoli, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Tomaszowie Lubelskim, który uzyskał 41,87 proc. poparcia (2105 głosów).

I to Witold Pitura złożył protest do Sądu Okręgowego w Zamościu, domagając się ponownego przeliczenia głosów we wszystkich obwodach głosowania.

Uzasadnia, że wygrana Marzeny Czubaj-Gancarz w I turze była niewielka. Wyniosła 0,4 proc. głosów (24 głosy). Jego zdaniem różnica ta może być wynikiem pomyłki matematycznej, jak również złą interpretacją głosów nieważnych. Podkreśla, że członkowie komisji zgłaszali mu, że liczenie odbyło się pod wpływem presji innych członków komisji. Uważa, że osoby pracujące w komisji były słabo przeszkolone lub wcale nie uczestniczyły w szkoleniu, bo dowiadywały się o nim za późno, telefonicznie, dzień wcześniej późnym wieczorem.

 

Brak kontroli, złe liczenie

Witold Pitura wskazuje konkretne zaniechania. Zarzuca, że w komisji obwodowej nr 3 w Sabaudii nie opieczętowano protokołu, który został odrzucony i powtórnie wrócił do komisji. Jego zdaniem nie wiadomo, czy to był ten sam protokół, bo nikt nie zweryfikował czy opieczętowano właściwy protokół.

Skarżący zarzuca też, że w obwodzie nr 1 w Łaszczówce (z tej miejscowości pochodzi wójt Marzena Czubaj-Gancarz) komisja dopuszczała często do głosowania niektóre osoby bez dokumentu tożsamości. Natomiast w największym obwodzie do głosowania, w Rogóźnie, nie było przyjętego systemu wzajemnej kontroli liczenia głosów. Każdy liczył po swojemu głosy, które nie były weryfikowane przez inne osoby. W tym samym obwodzie – jak pisze Witold Pitura – były problemy z przekazaniem protokołu pomiędzy komisją do głosowania a komisją do ustalania wyników. Jego zdaniem wynikało to z niekompetencji niektórych członków komisji, „co znacząco wpłynęło na sytuację stresową i mogło mieć wpływ na ustalenie prawidłowego wyniku wyborów”.

Kontrkandydat zarzuca też, że podczas liczenia głosów w obwodzie nr 6 w Majdanie Górnym często zdarzały się pomyłki. Mogło więc dojść do błędu matematycznego, który wypaczył wynik głosowania. Natomiast w komisji w Podhorcach miały wystąpić błędy podczas wydawania kart do głosowania.

Witold Pitura stawia też zarzut, że członkowie komisji zgłaszali dużą liczbę głosów uznanych za nieważne, w której byli zakreśleni podwójnie kandydaci na wójta gminy, w których nie do końca drugie przecięcie linii było usytuowane w kratce.

Sąd wyznaczył termin rozpoznania protestu na 10 grudnia.

 

Za dużo nieważnych i dlaczego 35?

 

Zastrzeżenie do procedury liczenia głosów ma także Bogdan Miszczyszyn (KWW Piast Mieszko). Otrzymał najsłabsze poparcie, na poziomie 0,7 proc. (35 głosów). Jego zastrzeżenia budzi także duża liczba głosów nieważnych. Uzasadnia, że na 5 068 wydanych kart do głosowania oddano aż 200 nieważnych głosów, w tym 64 przypadkach na kartach zakreślony był więcej niż jeden kandydat.

„Nasuwa się podejrzenie o dostawianie dodatkowego znaku X lub innych znaków unieważniających głosy u dwóch lub więcej kandydatów, co mogło dać zwycięstwo w I turze i przewagę 25 głosów nad kontrkandydatem, który zajął 2 miejsce. Ponadto te, jak i pozostałe głosy mogłyby być również źle zinterpretowane przez Komisję, jako głosy nieważne lub puste” – pisze w skardze do sądu.

Bogdan Miszczyszyn jest też zdziwiony tak małym poparciem, które otrzymał – 35 głosów. Uważa, że jest to liczba bardzo zaniżona w stosunku do ilości ulotek, które rozdał (3000 ulotek w 29 miejscowościach). Twierdzi, że był u niektórych wyborców osobiście, a ci zapewnili go, że oddali na niego głos. Uważa więc, że liczba ważnie oddanych na niego głosów powinna być dwukrotnie większa.

Termin rozpoznania tego protestu nie został jeszcze wyznaczony, bo sąd wezwał skarżącego do usunięcia braków skargi przez wskazanie w jakich obwodowych komisjach wyborczych doszło według niego do wadliwego liczenia głosów.

Z wynikami wyborów pogodził się czwarty z kontrkandydatów Krzysztof Jaremko, nauczyciel z Tomaszowa Lubelskiego wystawiony przez „Porozumienie Samorządowe” , który zdobył trzeci wynik (6,94 proc. głosujących, 349 głosów).

 

– roh

 

źr. Kronika Tygodnia