Hazard pociągnął na dno

s4_hazard_pociagnal_na_dno_Ta wiadomość wstrząsnęła sennym Bełżcem. Nad ranem 27 kwietnia ktoś napadł na dom 53-letniej kobiety. Ogłuszył ją, skrępował i ukradł sporą sumę pieniędzy. Pokrzywdzona zapamiętała rysopis przestępcy. Brutalny napad postawił na nogi policję w regionie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już następnego dnia zatrzymano sprawcę rozboju i pomagającego mu mężczyznę.

Świąteczna wiadomość

Sebastian N. (lat 36) nie mógł znaleźć sobie miejsca w rodzinnym Tomaszowie Lubelskim. Wyjechał do Szkocji. Spędził tam kilka lat. W lutym tego roku wrócił do kraju. Czas zabijał, włócząc się po knajpach i barach, gdzie grał na automatach razem z kumplem – 30-letnim Piotrem P., także tomaszowianinem. Przywieziony z zagranicy grosz szybko się skończył. Sebastian N. zaczął więc pożyczać pieniądze od rodziny. Od matki, siostry, konkubiny. Zadłużył się w bankach. Żył jak król. W krótkim czasie wydał blisko 70 tys. zł, pieniądze swoje i pożyczone. Kiedy grono skłonnych do pożyczania gotówki osób skończyło się, a co więcej, zaczęło domagać się zwrotu długu, Sebastian N. z towarzyszem wpadli na pomysł, że zorganizują napad. Ofiarą miała być 53-letnia mieszkanka gminy Bełżec. Wiedzieli, czego mają szukać w jej domu. Miesiąc wcześniej, podczas Świąt Wielkanocy Sebastian N. spotkał się ze swoją siostrą i jej partnerem (syn poszkodowanej 53-latki). Podczas rozmowy, przy świątecznym stole dowiedział się, że para przechowuje oszczędności właśnie w domu kobiety. Do napadu Sebastian N. z kumplem przygotowywał się kilka tygodni. Najpierw pojechali do Bełżca, aby zrobić rekonesans otoczenia, w którym mieszka ich ofiara. Potem wyznaczyli termin napadu. Nie doszedł do skutku. Przestraszyli się postronnych osób kręcących się wokół posesji kobiety. Uznali, że świadkowie mogą coś zauważyć i skojarzyć.

Czekali na inny termin.

W między czasie kupili paralizator. Kasetka z pieniędzmi 27 kwietnia, przed godziną 8.00, ponownie zjawili się w Bełżcu. Samochód zatrzymali na uboczu, w pobliżu leśnej drogi. Sebastian N. wyposażony w kominiarkę, paralizator i taśmę klejącą ruszył do domu kobiety. Była sama. Z ustaleń śledztwa wynika, że bandyta przystawił kobiecie do klatki piersiowej paralizator. Potem zadał jej kilka ciosów pięścią w twarz i głowę. Oszołomiona pięćdziesięciolatka przewróciła się, napastnik zakleił jej taśmą usta, skrępował ręce i nogi. Kiedy pobita kobieta straciła przytomność, Sebastian N. zabrał się do poszukiwań pieniędzy. Rzeczywiście znalazł kasetkę z pieniędzmi. W środku było ponad 45 tys. funtów brytyjskich i 150 euro, razem ponad 250 tys. zł. Napastnik kasetkę schował do skradzionego również z mieszkania plecaka, po czym uciekł, zostawiając skrępowaną gospodynię. Poszkodowaną znalazła trzy godziny po napadzie córka, która wróciła do domu. Kobieta trafiła do tomaszowskiego szpitala. W wyniku pobicia doznała stłuczenia mózgu i siniaków. Łup schowany w lesie Po opuszczeniu domu Sebastian N. zadzwonił do kompana, aby podjechał po niego we wskazane miejsce. Później napastnicy odjechali w kierunku Krasnobrodu. Część skradzionego łupu ukryli w lesie koło Łosińca Małego, resztę rozdzielili między sobą. Sebastian N. pozbył się paralizatora, który wyrzucił po drodze, a także telefonów i ubrania, w którym był w dniu napadu.

Policja stanęła na wysokości zadania.

Już następnego dnia po napadzie w ręce funkcjonariuszy trafi obaj mężczyźni. Sebastian N. (karany już za paserstwo i handel narkotykami) przyznał się do zarzucanego mu czynu. Piotr P. zaprzeczył w śledztwie, aby brał udział w napadzie. Wyjaśniał, że tylko zawiózł kolegę we wskazane przez niego miejsce. To, jednak Piotr P. wskazał funkcjonariuszom miejsce ukrycia części pieniędzy z napadu. Obaj mężczyźni odpowiedzą za udział w rozboju i pobiciu 53-letniej kobiety. Grozi im kara co najmniej 3 lat więzienia. Pierwszy termin rozprawy Sąd Okręgowy w Zamościu wyznaczył na 28 listopada.

roh

źr. Kronika Tygodnia