Babcia „Nastka” skończyła 100 lat

Anastazja Leńczyk z kolonii Klątwy (gm. Tyszowce) skończyła 100 lat. Jubilatce zorganizowano wyjątkowe urodziny.

Na panią Anastazję od dziecka wszyscy mówili „Nastka” i tak zostało. Urodziła się 4 listopada w 1917 roku w Oszczowie koło Dołhobyczowa. Jej ojciec Jan Dunajczuk był stolarzem. Mama Katarzyna z domu Halej prowadziła dom i wychowywała piątkę dzieci. Oprócz Nastki były Helena, Genowefa, Janina oraz brat Zygmunt, którego zabili Ukraińcy podczas okupacji.

Swego męża Walerego Leńczyka Anastazja poznała koło kościoła w Oszczowie. Mieszkał trzy wioski dalej w Mianowicach (dziś na Ukrainie). Pobrali się w październiku 1939 roku.

 – Takiego męża jak on ze świecą szukać – wspomina pani Anastazja (Walery zmarł w 1999 roku).

Zamieszkali w Mianowicach przy teściach. Rok po ślubie urodził im się syn Antoni (znany bardziej jako Lesław). Żyli skromnie, ale zgodnie. Pani Anastazja chodziła do Sokala 15 kilometrów w jedną stronę handlować masłem, mlekiem. Z powrotem przynosiła naftę i sól, które sprzedawała z zyskiem na targu w Dołhobyczowie.

Potem w 1944 r. kiedy w Mianowicach zrobiło się dla Polaków niebezpiecznie, uciekli z wioski. Tułali się po różnych miejscowościach. Aż w końcu osiedli na pięciohektarowym poukraińskim gospodarstwie w kolonii Klątwy. W 1948 roku urodziło im się drugie dziecko –córka Krystyna. 

W latach 70. Anastazja o mały włos nie zginęła. Autobus, którym jechała do pracy w cukrowni w Werbkowicach, uderzył w ciężarówkę. Kierowca autobusu był pijany. Trafiła do szpitala z połamaną miednicą, uszkodzonym kręgosłupem. Lekarze nie dawali jej szans. Modliła się. I wyzdrowiała. Opatrzność czuwa nad nią do tej pory.

6 listopada pani Anastazja obchodziła 100 lat. Przybyły władze gminy, powiatu, KRUS. Były gratulacje i życzenia. Był też tort czekoladowy.

Pani Anastazja doczekała się 5 wnuków, 9 prawnuków i 3 praprawnuków.

roh

 

źr. Kronika Tygodnia