Trzynasty nie taki pechowy. Lewart Lubartów – Tomasovia 1:3

W ramach piątej kolejki grupy mistrzowskiej IV -ligi spotkanie wyjazdowe rozegrali w sobotnie popołudnie piłkarze Tomasovii, którzy musieli się udać do Lubartowa, by o ligowe punkty walczyć z tamtejszym Lewartem. Pomimo tego, że obie drużyny dzieliły przed tym meczem cztery lokaty w ligowej tabeli pojedynek, zapowiadał się bardzo ciekawie. Piłkarze z Lubartowa szczególnie na własnym boisku są bardzo nieprzewidywalnym zespołem, potrafiącym być najgroźniejszym dla najlepszych tej ligi. Dodatkowo tomaszowianie przystępowali do tego pojedynku mocno podrażnieni ostatnią porażką u siebie z Huraganem Międzyrzec Podlaski, więc na to spotkanie nie trzeba było nikogo specjalnie mobilizować. Sztab szkoleniowy w przeciwieństwie do poprzedniego meczu mógł skorzystać z Patryka Słotwińskiego, który nie ma co ukrywać, jest tzw. panem profesorem środka pola na IV -ligowych boiskach. 

 

Tomaszowianie rozpoczęli spotkanie z wielkim przytupem i już po kwadransie powinni sobie zapewnić zwycięstwo, ponieważ w tym okresie stworzyli sobie kilka okazji, po których powinny paść gole, lecz wykorzystali tylko jedną. Mecz rozgrywany był 13 maja i jeżeli ktoś jest przesądny, może powiedzieć, że pechowa dla gospodarzy okazała się 13 minuta. Właśnie w tej minucie tomaszowianie przeprowadzili akcję, po której Mateusz Kurzępa zagrał z prawej strony piłkę w pole karne do Arkadiusza Smoły, a ten uderzeniem po dalszym rogu dał prowadzenie swojej drużynie. W tej części gry kibice zgromadzeni na trybunach więcej goli nie zobaczyli, mimo że okazji za sprawą naszego zespołu nie brakowało. Tak naprawdę podopieczni trenera Grzegorza Białka mogli być zadowoleni, że na przerwę schodzi z jednobramkową stratą, bo gdyby Tomasovia prowadziła zdecydowanie wyżej, nie mogliby mieć pretensji do nikogo. 

 

Po przerwie Lewart odważniej ruszył do przodu, ale bardzo szybko został za to skarcony. W 52  min Michał Wojtowicz zagrał futbolówkę w pole karne, gdzie był Damian Szuta, który pewnym uderzeniem podwyższył prowadzenie. W tym momencie wydawało się, że jest już po meczu, tym bardziej że nasi gracze stwarzali sobie kolejne okazje, ale ich nie wykorzystali, jak choćby Dmytro Avdieiev, który trafił w słupek gospodarzy. Podopieczni trenera Grzegorza Białka szukali swojej szansy do złapania kontaktu i o dziwo doczekali się. W 66 min Lewart przeprowadził akcję, po której Bartłomiej Koneczny pokonał golkipera TKS. Rozochoceni takim obrotem spraw  piłkarze Lewartu uwierzyli, że nie wszystko jeszcze stracone i jeszcze bardziej się otworzyli w poszukiwaniu drugiego gola. Najlepszą okazję do remisu lubartowianie mieli w 81 min spotkania, kiedy to strzelec gola Bartłomiej Koneczny miał znakomitą sytuację, ale na szczęście dla naszego zespołu nie potrafił jej wykorzystać. W meczu Huraganem tomaszowianie boleśnie przekonali się, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, lecz tym razem los oddał to, co zabrał w tamtym meczu. W 84 min po rzucie rożnym zakotłowało się w polu karnym Lewartu, gdzie obrońcy nie potrafili wybić piłki w pole, by zażegnać niebezpieczeństwo, a na to czyhał tylko kapitan „niebiesko-białych” Damian Szuta, który zdobył drugiego swojego gola i przy okazji przypieczętował  zwycięstwo swojego zespołu, które dodajmy, jest w pełni zasłużone. Gdyby nasi gracze wykorzystali część przez siebie stworzonych okazji, uniknęliby nerwowej końcówki, ale na szczęście tym razem wszystko skończyło się po ich myśli. 

 

Lewart Lubartów – Tomasovia 1:3 ( 0:1 )

bramki: Koneczny 65′ – Smoła 13′, Szuta 52′, 84′

 

Tomasovia: 22. Dehtiar – 9. Przytuła, 3. Piatnoczka, 4. K.Błajda (13. M. Błajda 70′), 5. Avdieiev – 14. Ostrovskyi (15. Krosman 90′), 6. Słotwiński, 7. Żerucha (8. Wojtowicz 46′), 20. Popko, 18.Szuta – 10.Smoła (21. Lis 87′)

 

Żółte kartki: Filip, Zieliński – Avdieiev, K.Błajda, Słotwiński

 

Sędzia: Patryk Zielant  (główny),  Jacek Paskudzki i Piotr Dziubak (asystenci) –  OKS Biała Podlaska

 

Widzów: 100