Na ratunek bielikom

Piątek, 16 dzień lutego. Popołudnie. Tydzień pracy wolno dobiega końca, myśli zaczynają krążyć wolno wokół nadchodzącego weekendu. Dzwoni służbowy telefon. Po drugiej stronie słuchawki Daria Łata, specjalista ochrony lasu. Dwa bieliki w okolicy Przeorska. Coś z nimi jest nie tak. Prawdopodobnie są jeszcze żywe. RDOŚ powiadomiony? Tak, będą niedługo wyjeżdżać. Przeorsk, czyli leśnictwo Leliszka. Tam obowiązki leśniczego pełni Andrzej, mąż Darii. Kolejny telefon. Tym razem do Andrzeja. Skąd wiedział o bielikach? Dostał informacje od mieszkańców. Zaraz będzie na miejscu, poczeka przy szosie. Prosta decyzja. W drogę.

Brzmi jak scenariusz filmu sensacyjnego?

Może. Ale miało to miejsce naprawdę, w ubiegły piątek. Dwa bieliki, z niewiadomych przyczyn, zaległy na polach nieopodal wsi Przeorsk, niedaleko Tomaszowa Lubelskiego. Gdy pojawiliśmy się tam, były żywe, ale bardzo wycieńczone. Nie miały nawet siły ustać. Leżały po prostu w śniegu, uważnie tylko obserwując, co się wokół nich dzieje. Nie podchodziliśmy blisko, żeby nie powodować dodatkowego stresu, ani żeby ptaki nie próbowały ucieczki. Żeby nie marnowały sił, których zostało im tak niewiele. Bieliki nie wyglądały na ranne, nie miały żadnych oznak okaleczenia, ślady nie wskazywały też na żadne próby schwytania tych pięknych zwierząt. Obok leżała na wpół zagrzebana w śniegu padlina nieokreślonego pochodzenia. Czyli możliwość zatrucia. Wiele w naszym kraju było przypadków zatrucia ptaków padliną. W takiej sytuacji każda chwila jest ważna.

Ptaki powinny jak najszybciej się znaleźć pod opieką weterynaryjną. Wpół do czwartej. Pojawia się na miejscu samochód terenowy. To panowie Leon Sapko i Łukasz Domański z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie, Wydziału Spraw Terenowych III w Zamościu. Wspólnie przygotowaliśmy bieliki do transportu. Zabezpieczyliśmy też resztki padliny do przebadania, celem ustalenia przyczyny osłabnięcia bielików. Ptaki pojechały w stronę Zamościa, do punktu weterynaryjnego przy ZOO, gdzie czekała na nie fachowa opieka. Już w niedzielę dostaliśmy informację, że ptaki czują się lepiej. Obydwa bieliki są w lepszym stanie, a młodszy nawet próbował jeść. Całe szczęście. Tym razem się udało, zdążyliśmy. Warto podkreślić pozytywną postawę mieszkańców. To dzięki ich informacji udało się ocalić te wspaniałe zwierzęta. Mamy nadzieję, że po rekonwalescencji obydwa bieliki znów będą szybować po naszym pięknym, roztoczańskim niebie!

Bielik zwyczajny jest największym europejskim ptakiem szponiastym. Rozpiętość skrzydeł sięga u dorosłych osobników nawet do 240 cm, a masa ciała do 6 kg. Łatwo go rozpoznać, gdyż dorosłe bieliki mają jasnobeżową głowę i szyję oraz śnieżnobiały ogon. Pożywieniem bielików są głównie ryby, zdarza się też, że poluje na ptactwo wodne. Sporadycznie żywi się gryzoniami, a w okresie zimowym, przy braku świeżej zdobyczy, zdarza mu się żywić padliną. Bieliki są w naszym kraju gatunkiem objętym ścisłą ochroną gatunkową. Ich liczbę w Polsce szacuje się na około 1,5 tysiąca osobników, co czyni ich krajową populację jedną z najliczniejszych w Europie. Jest dla nas, Polaków, ptakiem szczególnym, gdyż to właśnie on widnieje na godle naszego kraju.

 

źr. Nadleśnictwo Tomaszów