Prawda czy fałsz ?
Wybór dobrej nauki jazdy nie jest łatwy. Gdy nauka jazdy jest towarem (a właściwie jest usługą), sprzedawcy (czyli właściciele szkół jazdy) zgodnie z prawami rynku dążą do sprzedania jak największej jego ilości. Sposobów i sztuczek na osiągnięcie tego celu jest całkiem sporo, a nie wszystkie są uczciwe i… rozsądne. Na co uważać?
Cena – nie ma cudów
Zastanów się – ile jest towarów i usług, które chcesz kupić za najniższą cenę – za wszelką cenę. Telefon? Buty? Sukienka? Kiełbasa?
Zorganizowanie kursu nauki jazdy to wbrew pozorom droga niezwykle zabawa. Sam samochód szkoleniowy kosztuje ok 60 tyś zł, a jeśli firma woli go leasingować – to miesięczna rata leasingu rzadko spada poniżej 1000 zł za jedno auto. Zresztą sam leasing w 2019 roku ma już przestać się tak opłacać, a to znacząco wpłynie na rentowność nauk jazdy.
Samo auto to oczywiście nie wszystko. Do ceny kursu trzeba doliczyć koszty paliwa, ubezpieczenia, wynajmu sali, biura, placu manewrowego, prądu, ogrzewania, internet, materiałów dydaktycznych, podatków, a także oczywiście wynagrodzenia pracowników. Żaden dobry instruktor nauki jazdy nie zechce pracować za śmiesznie niską stawkę.
Więc jeśli wybierzesz kurs najtańszy, to licz się z tym, że jako instruktora dostaniesz zajechanego człowieka pracującego po kilkanaście godzin dziennie, lub patałacha, którego żadna szkoła nauki jazdy w mieście nie chce. Wszystko w kursie?
Niektóre z ofert szkół nauki jazdy są wręcz kuriozalne. Zdarza się, że w cenie kursu nauki jazdy otrzymujesz (przynajmniej w teorii):
badanie lekarskie – koszt 60-200 zł
wykłady – 30 h lekcyjnych * powiedzmy 18 zł/h – 540 zł / os
jazdy – 30 h h zegarowych * powiedzmy 18 zł/h – 540 zł / os
materiały dydaktyczne – powiedzmy 15-20 zł
Cięcie kosztów w nauce jazdy zawsze odbywa się kosztem kursanta
Doliczając do kursu nauki jazdy wszystkie koszty o który mowa wyżej szybko możesz dojść do wniosku, że Twoja nauka jazdy oferując wszystkie zbędne i niezbędne elementy kursu po prostu znajduje się pod kreska. Więc rozwiązania są dwa: Dojdzie do cudu gospodarczego Koszty trzeba ciąć
Z racji małego prawdopodobieństwa wystąpienia cudu gospodarczego, skupmy się na drugim punkcie – cięcie kosztów.
W trakcie szkolenia szybko okaże się, że: godzina szkolenia praktycznego to nie 60 a 45 minut
materiałów żadnych nie masz, a jeśli już to jakieś darmówki, demówki lub nieaktualne wersje testów na prawo jazdy,
nie masz egzaminu wewnętrznego za który zapłaciłeś/aś (a to powiedzmy 40 minut nigdy nie wykorzystanej jazdy)
Nie da się nikogo wyszkolić na bezpiecznego kierowcę (już nawet nie wspominamy o możliwości zdania egzaminu) bez dobrych materiałów dydaktycznych, wykładów, a rzadko kiedy udaje się to po 30 godzinach jazd!
Szkolenie kończone przed czasem
Dlaczego szkoły nauki jazdy tak chętnie pozwalają pozostawić kilka godzin przed egzaminem? Bo to pozwala im uwolnić miejsce w na kursie dla kolejnej osoby, a przez to przyjąć kolejny niezbędny zastrzyk niezbędnej gotówki. Tak naprawdę, to 30 godzin jazd nie wystarcza niemal nikomu. Szkoły nauki jazdy jednak – ku uciesze swoich kursantów – pozwalają na „pozostawienie sobie” kilku godzin przed egzaminem. Działanie takie nie dość, że prowadzone jest na szkodę kursanta to jeszcze naraża go na poważne konsekwencje:
kursant musi w dokumentacji OSK potwierdzić wyjeżdżenie 30 godzin, co jest poświadczeniem nieprawdy, 30-godzinny kurs przerwany w np 26 godzinie jest niepełny, tak jak i wyszkolenie kandydata na kierowcę. Oczywiście porażka egzaminacyjna kursanta będzie finansowo korzystna dla OSK, bowiem delikwent i tak wróci na „dodatki” do OSK, który „poszedł na rękę”, ale 1 godzina jazdy dodatkowej jest… droższa od tej z kursu na prawo jazdy. Wracając do poświadczenia nieprawdy w dokumentacji OSK-może się to skończyć nawet odebraniem uprawnień po wielu latach. Przecież nauka jazdy dopuściła Cię do egzaminu z niepełnym, co jest niedopuszczalne. Osoba, która nie jest gotowa do egzaminu nie powinna do niego w ogóle przystąpić. Wyjeżdżenie 30 godzin niezwykle rzadko daje gwarancje przygotowania do egzaminu – nie mówiąc już o samodzielnej jeździe.
Brak egzaminów wewnętrznych
Egzamin wewnętrzny – teoretyczny i praktyczny – to element kursu nauki jazdy za który przecież wniesiona została płata. Mało tego – egzamin wewnętrzny powinien on być przeprowadzany po szkoleniu a nie w jego trakcie i powinien wyglądać dokładnie tak jak egzamin państwowy! Egzamin w trakcie szkolenia po prostu odbiera Ci część zajęć, a jego brak – no cóż. Prawdę mówiąc sporo kursantów idzie na egzamin nie mając zielonego pojęcia co ich tam czeka. Reasumując, egzamin wewnętrzny to dodatkowe 40 minut jazdy za które została wniesiona opłata w ramach kursu nauki jazdy!
Dlaczego jeszcze jest on tak ważny? Bo dzięki niemu wiesz jak przebiega egzamin państwowy omawiane są Twoje błędy i zachowania na drodze
sam/a określasz swój stan przygotowań do egzamin, zapłaciłeś/aś za niego w ramach kursu!
„Jeździmy trasami egzaminacyjnymi”
Co za nonsens!
Nie ma tras egzaminacyjnych na kategorię B prawa jazdy, a sam egzamin to nie umiejętność wykonywania poszczególnych zadań egzaminacyjnych, a przede wszystkim wrażenie z jazdy i wykonywanie tych zadań przy okazji.
Tu chodzi o technikę kierowania, a powiedzenie, że egzamin na prawo jazdy to tylko zadania egzaminacyjne jest zupełnie tym, czym stwierdzenie, że jedynie rozmiar ma znaczenie. Hello! (jak nie wierzycie – spytajcie koleżanek).
Jeżdżenie trasami egzaminacyjnymi w prostej linii prowadzi do stwierdzeń co na egzaminie jest a czego nie ma.
Dobre szkoły nauki jazdy uczą Cię jazdy przygotowując jednocześnie do egzaminu państwowego. To niezwykle trudna sztuka, którą chcą i potrafią osiągnąć jedynie najlepsi instruktorzy z dobrych ośrodków szkolenia.
Czy w Tomaszowie są dobre Ośrodki Szkolenia ?