Nowy dyrektor
Ryzykowne.
Nazaగutrz, zaopatrzywszy się w listy księdza prymasa i ułożywszy cały plan z Hasslingiem,
zadzwonił pan Zagłoba do furty klasztorneగ na Mons regius. Serce biło mu mocno na myśl,
గak go przyగmie pan Wołodyగowski, i sam też, choć sobie ułożył z góry, co mu powie,
poznał, że dużo zależało od przyగęcia, గakiego dozna. Tak myśląc pociągnął za dzwonek
drugi raz, a gdy klucz zaskrzypiał w zamku i furta odchyliła się nieco, wpakował się w nią
zaraz, trochę przemocą, i rzekł do zmieszanego młodego mniszka:
— Wiem, że żeby weగść tutaగ, osobną permisగę⁷⁰ mieć trzeba, ale గa mam list od
księdza arcybiskupa, któren zechcieగ, carissime frater⁷¹, księdzu przeorowi oddać.
— Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na widok
prymasowskieగ pieczęci.
To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy uderzył, aby
kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił się drugi
mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś złożył na ławce
zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
— Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
— Piąty rok — odrzekł furtian.
— Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za późno!
A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu woగenka pachnie,
drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
— Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
— Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie arcybiskupiego
wysłańca i odrzekł:
— Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
— To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
— Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
— Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
który tu wszedł niedawno?
— Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać ich
przed terminem nie może.
— I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³! Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich zako… chciałem
powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
— Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i zgorszeniem mnich.
— Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na tym
mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ izby przy furcie, bo
my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
— Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba nie poznał
nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
zadzwonił pan Zagłoba do furty klasztorneగ na Mons regius. Serce biło mu mocno na myśl,
గak go przyగmie pan Wołodyగowski, i sam też, choć sobie ułożył z góry, co mu powie,
poznał, że dużo zależało od przyగęcia, గakiego dozna. Tak myśląc pociągnął za dzwonek
drugi raz, a gdy klucz zaskrzypiał w zamku i furta odchyliła się nieco, wpakował się w nią
zaraz, trochę przemocą, i rzekł do zmieszanego młodego mniszka:
— Wiem, że żeby weగść tutaగ, osobną permisగę⁷⁰ mieć trzeba, ale గa mam list od
księdza arcybiskupa, któren zechcieగ, carissime frater⁷¹, księdzu przeorowi oddać.
— Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na widok
prymasowskieగ pieczęci.
To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy uderzył, aby
kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił się drugi
mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś złożył na ławce
zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
— Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
— Piąty rok — odrzekł furtian.
— Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za późno!
A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu woగenka pachnie,
drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
— Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
— Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie arcybiskupiego
wysłańca i odrzekł:
— Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
— To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
— Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
— Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
który tu wszedł niedawno?
— Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać ich
przed terminem nie może.
— I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³! Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich zako… chciałem
powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
— Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i zgorszeniem mnich.
— Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na tym
mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ izby przy furcie, bo
my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
— Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba nie poznał
nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
Nazaగutrz, zaopatrzywszy się w listy księdza prymasa i ułożywszy cały plan z Hasslingiem,
zadzwonił pan Zagłoba do furty klasztorneగ na Mons regius. Serce biło mu mocno na myśl,
గak go przyగmie pan Wołodyగowski, i sam też, choć sobie ułożył z góry, co mu powie,
poznał, że dużo zależało od przyగęcia, గakiego dozna. Tak myśląc pociągnął za dzwonek
drugi raz, a gdy klucz zaskrzypiał w zamku i furta odchyliła się nieco, wpakował się w nią
zaraz, trochę przemocą, i rzekł do zmieszanego młodego mniszka:
— Wiem, że żeby weగść tutaగ, osobną permisగę⁷⁰ mieć trzeba, ale గa mam list od
księdza arcybiskupa, któren zechcieగ, carissime frater⁷¹, księdzu przeorowi oddać.
— Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na widok
prymasowskieగ pieczęci.
To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy uderzył, aby
kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił się drugi
mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś złożył na ławce
zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
— Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
— Piąty rok — odrzekł furtian.
— Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za późno!
A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu woగenka pachnie,
drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
— Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
— Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie arcybiskupiego
wysłańca i odrzekł:
— Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
— To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
— Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
— Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
który tu wszedł niedawno?
— Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać ich
przed terminem nie może.
— I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³! Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich zako… chciałem
powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
— Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i zgorszeniem mnich.
— Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na tym
mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ izby przy furcie, bo
my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
— Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba nie poznał
nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
zadzwonił pan Zagłoba do furty klasztorneగ na Mons regius. Serce biło mu mocno na myśl,
గak go przyగmie pan Wołodyగowski, i sam też, choć sobie ułożył z góry, co mu powie,
poznał, że dużo zależało od przyగęcia, గakiego dozna. Tak myśląc pociągnął za dzwonek
drugi raz, a gdy klucz zaskrzypiał w zamku i furta odchyliła się nieco, wpakował się w nią
zaraz, trochę przemocą, i rzekł do zmieszanego młodego mniszka:
— Wiem, że żeby weగść tutaగ, osobną permisగę⁷⁰ mieć trzeba, ale గa mam list od
księdza arcybiskupa, któren zechcieగ, carissime frater⁷¹, księdzu przeorowi oddać.
— Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na widok
prymasowskieగ pieczęci.
To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy uderzył, aby
kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił się drugi
mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś złożył na ławce
zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
— Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
— Piąty rok — odrzekł furtian.
— Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za późno!
A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu woగenka pachnie,
drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
— Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
— Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie arcybiskupiego
wysłańca i odrzekł:
— Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
— To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
— Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
— Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
który tu wszedł niedawno?
— Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać ich
przed terminem nie może.
— I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³! Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich zako… chciałem
powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
— Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i zgorszeniem mnich.
— Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na tym
mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ izby przy furcie, bo
my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
— Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba nie poznał
nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
> księdza arcybiskupa, któren zechcieగ, carissime frater⁷¹, księdzu przeorowi
> oddać.
> — Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na
> widok
> prymasowskieగ pieczęci.
> To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy
> uderzył, aby
> kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił
> się drugi
> mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś
> złożył na ławce
> zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
> — Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
> — Piąty rok — odrzekł furtian.
> — Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za
> późno!
> A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu
> woగenka pachnie,
> drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
> — Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
> — Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
> Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie
> arcybiskupiego
> wysłańca i odrzekł:
> — Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
> — To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
> — Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
> — Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
> który tu wszedł niedawno?
> — Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać
> ich
> przed terminem nie może.
> — I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³!
> Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich
> zako… chciałem
> powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
> — Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i
> zgorszeniem mnich.
> — Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na
> tym
> mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ
> izby przy furcie, bo
> my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
> — Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
> Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba
> nie poznał
> nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
Nazaగutrz, zaopatrzywszy się w listy księdza prymasa i ułożywszy cały plan z Hasslingiem,
zadzwonił pan Zagłoba do furty klasztorneగ na Mons regius. Serce biło mu mocno na myśl,
గak go przyగmie pan Wołodyగowski, i sam też, choć sobie ułożył z góry, co mu powie,
poznał, że dużo zależało od przyగęcia, గakiego dozna. Tak myśląc pociągnął za dzwonek
drugi raz, a gdy klucz zaskrzypiał w zamku i furta odchyliła się nieco, wpakował się w nią
zaraz, trochę przemocą, i rzekł do zmieszanego młodego mniszka:
— Wiem, że żeby weగść tutaగ, osobną permisగę⁷⁰ mieć trzeba, ale గa mam list od
księdza arcybiskupa, któren zechcieగ, carissime frater⁷¹, księdzu przeorowi oddać.
— Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na widok
prymasowskieగ pieczęci.
To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy uderzył, aby
kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił się drugi
mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś złożył na ławce
zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
— Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
— Piąty rok — odrzekł furtian.
— Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za późno!
A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu woగenka pachnie,
drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
— Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
— Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie arcybiskupiego
wysłańca i odrzekł:
— Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
— To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
— Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
— Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
który tu wszedł niedawno?
— Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać ich
przed terminem nie może.
— I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³! Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich zako… chciałem
powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
— Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i zgorszeniem mnich.
— Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na tym
mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ izby przy furcie, bo
my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
— Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba nie poznał
nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
> oddać.
> — Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na
> widok
> prymasowskieగ pieczęci.
> To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy
> uderzył, aby
> kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił
> się drugi
> mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś
> złożył na ławce
> zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
> — Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
> — Piąty rok — odrzekł furtian.
> — Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za
> późno!
> A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu
> woగenka pachnie,
> drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
> — Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
> — Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
> Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie
> arcybiskupiego
> wysłańca i odrzekł:
> — Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
> — To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
> — Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
> — Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
> który tu wszedł niedawno?
> — Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać
> ich
> przed terminem nie może.
> — I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³!
> Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich
> zako… chciałem
> powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
> — Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i
> zgorszeniem mnich.
> — Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na
> tym
> mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ
> izby przy furcie, bo
> my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
> — Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
> Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba
> nie poznał
> nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
Nazaగutrz, zaopatrzywszy się w listy księdza prymasa i ułożywszy cały plan z Hasslingiem,
zadzwonił pan Zagłoba do furty klasztorneగ na Mons regius. Serce biło mu mocno na myśl,
గak go przyగmie pan Wołodyగowski, i sam też, choć sobie ułożył z góry, co mu powie,
poznał, że dużo zależało od przyగęcia, గakiego dozna. Tak myśląc pociągnął za dzwonek
drugi raz, a gdy klucz zaskrzypiał w zamku i furta odchyliła się nieco, wpakował się w nią
zaraz, trochę przemocą, i rzekł do zmieszanego młodego mniszka:
— Wiem, że żeby weగść tutaగ, osobną permisగę⁷⁰ mieć trzeba, ale గa mam list od
księdza arcybiskupa, któren zechcieగ, carissime frater⁷¹, księdzu przeorowi oddać.
— Stanie się wedle woli waszmości — odpowiedział furtian⁷² skłoniwszy się na widok
prymasowskieగ pieczęci.
To rzekłszy, pociągnął za rzemień wiszący u serca dzwonka i dwa razy uderzył, aby
kogoś przywołać, bo sam nie miał prawa odeగść od furty. Na on głos poగawił się drugi
mnich i zabrawszy list, oddalił się z nim w milczeniu, pan Zagłoba zaś złożył na ławce
zawinięcie, które miał ze sobą, po czym siadł sam i sapać począł mocno.
— Frater — rzekł wreszcie — a గak dawno w zakonie?
— Piąty rok — odrzekł furtian.
— Proszę, taki młody, a గuż piąty rok! To గuż, choćby się chciało wyగść, za późno!
A musiało się nieraz zatęsknić za światem, bo to, mosterdzieగu, గednemu woగenka pachnie,
drugiemu uczty, trzeciemu białogłowy…
— Apage! — rzekł mniszek żegnaగąc się pobożnie.
— Jakże? Nie brała pokusa wyగść? — powtórzył Zagłoba.
Lecz mniszek spoగrzał z nieufnością na rozmawiaగącego tak dziwnie arcybiskupiego
wysłańca i odrzekł:
— Za kim się tu drzwi zamkną, ten గuż nie wychodzi.
— To obaczym గeszcze! Co tam z panem Wołodyగowskim się dzieగe? Zdrów?
— Nie masz tu nikogo, co by się tak nazywał.
— Brat Michał? — rzekł na próbę pan Zagłoba. — Dawny pułkownik dragoński,
który tu wszedł niedawno?
— Tego bratem Jerzym nazywamy, ale on dotąd ślubów nie wykonał i wykonać ich
przed terminem nie może.
— I pewno nie wykona, bo nie uwierzysz, frater, co to był za podwikarz⁷³! Drugiego tak na białogłowską cnotę zawziętego nie znalazłbyś we wszystkich zako… chciałem
powiedzieć: we wszystkich pułkach z całego komputu…
— Mnie się tego słuchać nie godzi — odparł z coraz większym zdziwieniem i zgorszeniem mnich.
— Słuchaగże, frater. Nie wiem, gdzie u was moda przyగmować, ale గeśli tu, na tym
mieగscu, to radzęć, గak tu przyగdzie brat Jerzy, odeగść lepieగ, ot, do teగ izby przy furcie, bo
my tu o nader światowych rzeczach będziemy rozmawiali.
— Ja i zaraz wolę odeగść — rzekł mnich.
Tymczasem pokazał się Wołodyగowski, czyli raczeగ brat Jerzy, ale Zagłoba nie poznał
nadchodzącego, bo pan Michał zmienił się wielce.
Przyjrzyjcie się, jak zostało rozegrane obsadzenie stanowiska dyrektora Szpitala JPII w Zamościu przez tamtejsze władze...Czy u was w TL będzie podobnie?? Oby nie...
Nie przeszkadzajcie władzy w podejmowaniu jedynie słusznych decyzji, a ty władzo nie denerwuj się, jak będziesz się mścić, ktoś cię kiedyś weźmie za dupę, mimo że wydaje ci się że to niemożliwe. Jak w piosence, przyjdzie na to czas, przyjdzie czas, przyjdzie czas... Wiesz przecież, że w polityce najważniejsza jest cierpliwość.
To musi byc dobra decyzja.
Gość pisze:
> To musi byc dobra decyzja.
Czy znasz choć jedną dobrą decyzję podjętą przez czynowników albo hersztów tej bandy spod arcykomedianckiego i arcyoszukańczego szyldu Prawo i Sprawiedliwość, który to szyld jest zaprzeczeniem i prawa i sprawiedliwości tak, jak Służba Bezpieczeństwa była zaprzeczeniem bezpieczeństwa?
> To musi byc dobra decyzja.
Czy znasz choć jedną dobrą decyzję podjętą przez czynowników albo hersztów tej bandy spod arcykomedianckiego i arcyoszukańczego szyldu Prawo i Sprawiedliwość, który to szyld jest zaprzeczeniem i prawa i sprawiedliwości tak, jak Służba Bezpieczeństwa była zaprzeczeniem bezpieczeństwa?
Masz racje POPRZEDNIA WŁADZA tego problemu już by nie miała - Szpital już by nie istniał lub był PRYWATNY
edgo pisze:
> Masz racje POPRZEDNIA WŁADZA tego problemu już by nie miała - Szpital już
> by nie istniał lub był PRYWATNY
Przecież te państwowe, czy też publiczne instytucje są tak naprawdę w prywatnych rękach kilku okolicznych rodzin...
> Masz racje POPRZEDNIA WŁADZA tego problemu już by nie miała - Szpital już
> by nie istniał lub był PRYWATNY
Przecież te państwowe, czy też publiczne instytucje są tak naprawdę w prywatnych rękach kilku okolicznych rodzin...
Ordynator w szpitalu to jak wojewoda w swojej zagrodzie. I tak przychodzisz do niego z...kogutkiem😂 Jaka to róznica dla pacjenta?
I dobrze , że go stać, bo kiedyś chłop jadł koguta tylko wtedy jak był chory kogut, albo chory gospodarz.
I dobrze , że go stać, bo kiedyś chłop jadł koguta tylko wtedy jak był chory kogut, albo chory gospodarz.
Łasych na stołek, jak widać po wpisach, jest wielu. Zawiść, kasa - kasa, zawiść.
Tylko aby mieć prywatny to trzeba sobie wybudować a nie PRZEJĄĆ w układach partyjnych.
edgo pisze:
> Masz racje POPRZEDNIA WŁADZA tego problemu już by nie miała - Szpital już
> by nie istniał lub był PRYWATNY
Gdyby był prywatny to by leczył i to na odpowiednim poziomie. Przykłady chyba wszystkich innych sprywatyzowanych szpitali świadczą o tym najlepiej.
A Ty pewnie boisz się, że w sprywatyzowanym szpitalu płaciłbyś za świadczenia zdrowotne.
Nic bardziej mylnego. Jeśli tylko jesteś ubezpieczony, to za świadczenie zdrowotne płaci w takim szpitalu NFZ, za to ty otrzymujesz świadczenie na poziomie nieosiągalnym dla większości publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Przykład z naszego podwórka: szpitalik "Okulistyka" na rogu Wyspiańskiego i Sienkiewicza. Na operacje takiej zaćmy kolejki tam są najkrótsze w całym regionie, narzekania na poziom zabiegów i porad nie większe niż w publicznej służbie zdrowia i nikt tam pieniędzy na opłaty za świadczenie z kieszeni nie wyciąga.
> Masz racje POPRZEDNIA WŁADZA tego problemu już by nie miała - Szpital już
> by nie istniał lub był PRYWATNY
Gdyby był prywatny to by leczył i to na odpowiednim poziomie. Przykłady chyba wszystkich innych sprywatyzowanych szpitali świadczą o tym najlepiej.
A Ty pewnie boisz się, że w sprywatyzowanym szpitalu płaciłbyś za świadczenia zdrowotne.
Nic bardziej mylnego. Jeśli tylko jesteś ubezpieczony, to za świadczenie zdrowotne płaci w takim szpitalu NFZ, za to ty otrzymujesz świadczenie na poziomie nieosiągalnym dla większości publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Przykład z naszego podwórka: szpitalik "Okulistyka" na rogu Wyspiańskiego i Sienkiewicza. Na operacje takiej zaćmy kolejki tam są najkrótsze w całym regionie, narzekania na poziom zabiegów i porad nie większe niż w publicznej służbie zdrowia i nikt tam pieniędzy na opłaty za świadczenie z kieszeni nie wyciąga.
Dowiedz się więcej w Biłgoraju>
Wróć do „Miasto, mieszkańcy, problemy...”