Pamięcią w przeszłość Tomaszowa

Sprawy związane z Tomaszowem Lubelskim i jego okolicami.

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 09:38

Dla UB było jasne, że zamachowiec nie mógł działać sam. Jednak śledztwo w sprawie zamachu szybko utknęło w martwym punkcie. W nocy z 18 na 19 października 1944 r. Jarmuszyńskiemu udało się zbiec z aresztu śledczego przy ul. św. Tekli w Tomaszowie, gdzie został osadzony. W konsekwencji zaczęły się wielkie obławy w całym powiecie tomaszowskim. Funkcjonariusze UB wspierani przez stacjonujący w mieście batalion NKWD i jednostki Armii Czerwonej prowadzili systematyczne akcje pacyfikacyjne, których celem miało być ostateczne oczyszczenie terenu z „AK-owskich bandytów". Scenariusz tych działań zwykle był podobny. Dobrze obrazuje to akcja, którą siły UB i NKWD przeprowadziły w niewielkiej osadzie Komarów. Pewnej nocy została ona okrążona, a potem wkroczył do niej jeden z oddziałów NKWD. Mając za przewodników funkcjonariuszy tomaszowskiego UB, Rosjanie dokonali masowych aresztowań mieszkańców osady. Pośród 150 zatrzymanych znalazło się także kilkanaście kobiet. Przy okazji żołnierze NKWD obrabowali wszystkie gospodarstwa. W czasie tego typu akcji często dochodziło do zabójstw ujętych na miejscu akowców. Tak było m.in. w dniu 18 listopada 1944 r. w leżących niedaleko Tomaszowa Tyszowcach, gdzie zastrzelony został rotmistrz Tomasz Niedziałkowski – profesor miejscowego gimnazjum i jednocześnie komendant IV Rejonu Obwodu AK Tomaszów Lubelski.

http://www.historia.uwazamrze.pl/artykul/1073219
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 09:48

Rozkazy lubelskich AK-owców tworzących WIN w kwestii stosunków z NSZ oraz relacja z uratowania schwytanych przez NSZ ukraińskich rolników. Sprawa dotyczy okresu poprzedzającego zbrodnię w Wierzchowinach.

zakignacy

Franciszek Żak

(zabrania się) „Inspektorom i Komendantom Obwodu wchodzić w odrębne kontakty lub porozumienia z grupami zbrojnymi lub politycznymi, które nie zgłosiły akcesu scaleniowego do AK (…) Na Lubelszczyźnie taką grupą jest NSZ jako ruch zbrojny politycznej grupy Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR)”

Komendant Okręgu Lublin AK – Franciszek Żak

APL, AK-WIN,t.87, teczka II, k. 124

„Zabraniam kontaktów i ewentualnej współpracy. Gdyby taka istniała, natychmiast przerwać. W wypadku rabunku przez wspomnianych członków postępować jak z bandytyzmem.”

Marian Gołębiewski

APL, AK-WIN, t.103,t.1
golebiewski

Marian Gołębiewski

„Wszystkie organizacje nie podporządkowujące się władzom AK traktowane są jak szkodnicy naszej pracy niepodległościowej. W czasie, gdy wróg dąży do zlikwidowania działalności niepodległościowej, gdy potrzebna jest konsolidacja narodu, gdy wszystkie ugrupowania polityczne przystępują do współpracy, grupa warchołów działa na własną rękę. Bezmyślnym postępowaniem sprowadza represje na ludność, staje się plagą dla społeczeństwa.”

Franciszek Strzelecki

APL, AK-WIN, t.88 k.32

„Oddziały „Sokoła” i „Jacka” (NSZ) niezapowiedzianie wtargnęły na teren pow. Hrubieszowskiego, nie pierwszy raz zresztą, i w Matczu zarekwirowały cały dobytek 5-ciu lub 6-ciu rodzin ukraińskich, załadowali to wszystko na furmanki, a ludzi przywiązanych do furmanek, prowadzili do kwatery swojego dowództwa. Oddział „Hucuła” (WIN) kwaterował obok Matcza i zaalarmowany natychmiast pospieszył z pomocą tym ludziom. Szybko rozstawiliśmy się na pagórku w zasadzce, a mnie por. „Hucuł” polecił zabrać erkaem i za wszelką cenę starać się zatrzymać ten żałosny pochód, broni używać tylko wówczas, gdy eneszetowcy otworzą ogień pierwsi. Na szczęście eskortujący zatrzymali się bez użycia broni. (…) Ja w drodze do dowództwa przy okazji zetknąłem się z hasłem „Polska tylko dla Polaka”. Na pytanie dlaczego wtargnęli na nasz teren, odpowiedziano nam, że nie uznają żadnej rejonizacji i władzy, bo władzą są oni. (…) Na zakończenie zapytaliśmy ich jeszcze, dlaczego nie pójdą robić porządku na wschodzie, padła odpowiedź, że i tamtym dobierzemy się do skóry.”

Relacja Benedykta Józefki w : G.Motyka, R. Wnuk; Pany i Rezuny
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 09:55

Tak.Tak Trollu a heroje to tylko ukrainskie nacjonalisty :lol: Sała Ukrainie :panzielony:

A nasze AK oprócz walk z Niemcami musiała walczyć jeszcze z tymi bydlakami z UPA :roll:



Zamieszczam fragmenty wspomnień Edwarda Sochana, żolnierza AK i BCH, członka garnizonu samoobrony we wsi Grabowica (zamojskie). Ostatnie pojawiło sie troche tekstów na temat walk z UPA. Stąd moja propozycja lektury wspomnień szerzej nieznanych.



Dwukrotnie grabowiecki garnizon wspomagał leśnych swoimi żołnierzami. Pierwszy raz we wrześniu 1943 r., gdy uczestniczyli w interwencji na terenach wschodnich powiatu tomaszowskiego, walcząc z ukraińskimi oddziałami Bulby i Bandery. Drugi raz od 14 stycznia do 15 kwietnia 1944r., walcząc na tych samych terenach z UPA i oddziałami Ukraińskiej Dywizji SS Galizen.(...)

Po kilku dniach przygotowań w dniu 14 stycznia 1944 r. wieczorem wyruszyliśmy z naszej bazy partyzanckiej w Puszczy Solskiej na tereny wschodnie powiatu tomaszowskiego. Trasa wypadu naszego oddziału wynosiła około 60 km, z tym, że chcąc uniknąć namierzenia przez wroga musieliśmy kluczyć po lasach i wertepach, niepostrzeżenie przemieszczać się do celu swego przeznaczenia.

Nasz oddział leśny liczył 240 żołnierzy i oficerów, była też grupa zaopatrzenia i grupa sanitarna z dr Jabłońskim z Tomaszowa oraz kapelan wojskowy ks. Antoni Peret. Każdy z moich kolegów z Grabowicy był gdzie indziej. Obowiązywała dyscyplina i rygor wojskowy, przede wszystkim tajemnica, kto jak się nazywa i skąd pochodzi. W użyciu były wyłącznie pseudonimy. Uzbrojenie było raczej skąpe, tylko dwa ckm-y, cztery czy pięć lkm-ów, tyleż samo rkm-ów, a reszta kbk. Oficerowie posiadali broń krótką, granaty i lornety. Tylko kilkudziesięciu było ubranych w mundury wojska polskiego z rogatywkami, większość w normalne cywilne ubrania i biało-czerwone opaski na rękawach. (…)

Przed południem dotarliśmy do miejsca przeznaczenia. Część oddziału zakwaterowano we wsi Zimno k. Łaszczowa, a większą część w Steniatynie i kolonii Steniatyn. (…)

Nasz pluton prawie bezczynnie siedział na kwaterze w Zimnem, łowiąc szpiegów lub ciekawskich wchodzących do wsi lecz z niej nie wypuszczanych., Plutony kwaterujące w Steniatynie, co parę dni wychodziły na akcje, głównie odwetowe. Intensywnie pracowali wywiadowcy, a z ich ustaleń wynikało, że bojowe oddziały UPA i dywizji SS Galizen, przemieszczają się powoli w nasz rejon. (…)

W ciągu kilku następnych tygodni UPA zaatakowała, dokonując mordów i rzezi polskiej ludności w Radkowie, Marysinie, Nowosiółkach, Liskach i Rzeplinie. W rejonie Marysina i Lisek doszło do ostrych walk, w których pododdziały AK krwawo rozprawiły się z napastnikami. Sporo ich poległo, inni salwowali się ucieczką. Straty naszych pododdziałów były niewielkie.

Z zeznań kilku jeńców wziętych do niewoli wynikało, że UPA kończy koncentrację swych oddziałów w tym rejonie, a z rozpoczęciem walnej rozprawy zwlekają do czasu podciągnięcia w ten rejon pododdziałów dywizji SS Galizen. Po skutecznych akcjach odwetowych ataki band UPA ustały na jakiś czas. Nastąpił spokój. Oczekiwaliśmy, ze następne rzezie nastąpią niedługo, ale ze zwiększoną siłą. Tak się stało.

Tym razem zaatakowali Wiszniów, Franusin, Posadów. Do przeciwuderzenia na Franusin użyto między innymi naszego plutonu. Przerażający i odrażający był widok po ataku UPA na tę wieś. W mieszkaniach, na podwórzach i oborach, nawet w stodołach leżały zwłoki pomordowanych Polaków, mężczyzn, kobiet, staruszków i dzieci. Zabijano ich strzałami z broni palnej, ale i widłami oraz motykami dla zadania większych cierpień.
W jednej ze stodół trafiliśmy na zwłoki mężczyzny, któremu ręce obcięto na sieczkarni, a potem dobito strzałem w tył głowy. Wszędzie pełno krwi i zakrwawionych ubrań, bo napad miał miejsce w godzinach rannych, gdy mieszkańcy wsi jeszcze spali. Z całej wsi ocalało jedynie kilkanaście osób, które wcześniej przygotowały sobie odpowiednie kryjówki. Całe szczęście, że nie podpalono zabudowań, bo ci ukryci w różnych schowkach zginęliby w płomieniach. Oddział UPA na widok zbliżającej się tyraliery, w pośpiechu opuścił wieś w kierunku Poturzyna. Nie nawiązaliśmy z nimi kontaktu bojowego, gdyż dzieliła nas zbyt duża odległość.

Ledwie skończyliśmy przegląd strat, na koniu wpadł goniec z rozkazem, by nasz pluton natychmiast skierować w stronę Posadowa, gdzie bandy UPA po dokonanej rzezi stawiły opór drugiej kompanii. Szybkim marszem przybyliśmy w rejon Posadowa, zachodząc wieś od wschodu, żeby odciąć im drogę odwrotu. Lecz manewr nasz został dostrzeżony i Ukraińcy grupami i pojedynczo, skokami, ostrzeliwując się, szybko wycofali się na południe w kierunku Ulhówka. W tym pościgu oddałem z mojego rkm-u kilka serii za uciekającymi.(…)

http://jbbs.salon24.pl/207857,walki-z-upa-wspomnienia
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 10:06

Dnia 1 marca 1943 r. Poczta Lawiny Nr 25 A/VI – O. VI L. dz. 5277/tjn/43 – Dnia 1 października 1943 r. – Meldunek organizacyjny Nr 190 – Za czas od 1. IX 42 do 1. III 43(…)Rozdział G Akcja Scaleniowa (…)

Organizacje paramilitarne niepodporządkowane ze względu na wrogi lub nielojalny stosunek do Rządu lub Komendy Sił Zbrojnych w Kraju

1. NSZ (Narodowe Siły Zbrojne) – pod dowództwem płk. piech. Oziewicza wywodzi się od ONR Szaniec. Występuje napastliwie przeciwko Siłom Zbrojnym w Kraju, prowadząc demagogiczną agitację w prasie, w słowie, siejąc w terenie szkodliwy zamęt.

Próbują tworzyć tzw. Armię narodową, przeciwstawiając się Armii Krajowej. Wykorzystują ambicję drobnych organizacji paramilitarnych i łączą je pod firmą NSZ. Należą tu: „Miecz i Pług”, Związek Jaszczurczy, odpryski wcielonych do KOP i WO – „Wilków”.
(…)
Komendant Sił Zbrojnych w Kraju
GrotObrazek
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 10:14

M.p., dnia 9 grudnia 1944 – Gen. Okulicki do prezydenta RP:

Obrazek
Sytuacja wojskowa i polityczna w kraju -Załącznik II – Wytyczne na okres zimowy 44/45
(…)IV. Położenie wewnętrzne(…)
Nasz stosunek do AL, PAL i KS pozostaje niezmieniony. Nie prowadzimy z nimi otwartej walki zbrojnej, uważamy ich jednak nie za część polskich sił zbrojnych, lecz za agentów sowieckich. Zwalczamy propagandowo. W wypadku prób terroru z ich strony należy je ukrócić radykalnie i wszystkimi środkami. Próby scalenia NSZ podejmowane przez gen. Bora skończyły się niepowodzeniem na skutek nieszczerego i perfidnego stanowiska ich czynnika politycznego. Rozkaz gen. Bora w lipcu b.r. polecił wcielać NSZ do AK bez rozmawiania z ich górą organizacyjną i polityczną. Rozkaz ten obowiązuje nadal. Większość okręgów NSZ podporządkowała się komendantowi wyznaczonemu przez gen. Bora. Zwracam uwagę, że w szeregach NSZ znajduje się dużo elementu pełnowartościowego, zbałamuconego przez niepoczytalne kierownictwo polityczne. (…) Należy się przeciwstawiać w propagandzie próbom NSZ współpracy z Niemcami.
(…)
Niedźwiadek
Otrzymują: C. Szef Sztabu Gł. – meldunek.
Kmdci Okręgów (obsz) Rzeka, Jodła, Barka, Muzeum, Chodnik, Zamek.
Szefowie oddziałów sztabu KG do wiadomości.
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 10:15

Cześć i Chwała Bohaterom.

Obrazek
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 10:20

…) Gorzej układała się układały się sprawy ze skrajnie prawicowymi Narodowymi Siłami Zbrojnymi (NSZ), powołanego do życia przez przedwojennych przywódców Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR).

W odróżnieniu od analogicznie faszyzującej ONR Falanga Bolesława Piaseckiego, która podporządkowała się jako „Konfederacja Narodu” dowództwu Armii Krajowej, uparci dowódcy NSZ kategorycznie odmówili zastosowania się do dyrektyw Naczelnego Wodza i w swej ślepej nienawiści do tzw. żydokomuny, o którą podejrzewali pewne komórki sztabu Armii Krajowej, odmawiali poważnych rozmów na temat wcielenia do centralnej organizacji oporu.
Obrazek

Zabroniono mi więc, niestety, wszelkich z nimi kontaktów, czego do dziś żałuję, gdyż może jednak potrafiłbym ich przekonać jako osobisty emisariusz dość dla nich wyrozumiałego gen. Sikorskiego.

Ostatecznie byli to także gorący, dzielni Polacy, chociaż w swym nacjonalistycznym fanatyzmie i rasistowskiej podejrzliwości wyraźnie nie pasowali do społeczno-demokratycznych założeń ideowych, na których bazowało dowództwo i trzon Armii Krajowej.

Źródło: Jerzy Lerski, Emisariusz Jur, Warszawa 1989
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 10:32

Zeznanie członka żandarmerii NSZ

Zeznanie członka oddziału NSZ „Sosna” zwanego również NSZ „Las”, którym do czasu akcji scaleniowej NSZ z AK dowodził Hubert Jura (albo Herbert Jung) ps. „Tom”, „Georg” i inne. Oddział ten jak informuje zeznający Marczyński i potwierdza utrzymujący kontakt z „Tomem” oficer gestapo stanowił żandarmerię NSZ.

Krzyż NSZ

Ekspozytura w Piotrkowie Piotrków 1.2.44

Zeznanie

Marczyński Wiktor Stanisław (alias) Piotr Piotrowski, ur. 17.10.1918 roku w Tomaszowie Mazowieckim, zamieszkały tamże, wolny, pomoc handlowa, aktualnie nie pracuje, Polak, Rzym.-kat., ojciec Stefan Marczyński, kupiec, zmarł w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu w 1943r.

Należy do Narodowych Sił Zbrojnych od kwietnia 1942. (Zatrzymany) przez posterunek żandarmerii w Sulejowie 31.1.43 (powinno być 44) około godziny 23 jako podejrzany o przynależność do bandy.



Nasz oddział stanowi żandarmerię NSZ. Zadaniem jego jest nadzór nad innymi oddziałami i pociąganie do odpowiedzialności winnych wykroczeń dowódców żołnierzy, a także kontrola ksiąg, broni i działalności innych oddziałów.

Naszym zadaniem jest zwalczanie komunistów i band rabunkowych, gdy wyśledziliśmy pewną liczbę Żydów, którzy należeli do komunistycznej bandy „Lew”, później „Lewek”. Członkowie tej bandy należeli poprzednio do bandy „Wilka” składającej się przeważnie z Żydów o poglądach komunistycznych. (…) Nasz oddział napotkał bandę „Lwa” w sierpniu lub wrześniu w lesie koło Przysuchy lub Brudzewic i spośród 20-30 ludzi zastrzelił 19 Żydów, w tym dowódcę bandy „Lwa”. (…)

Około października napotkaliśmy koło Sitkowej obok Opoczna 5 chłopów, którzy tworzyli bandę rabunkową. Rozstrzelaliśmy ich w lesie i zakopaliśmy.

Około połowy listopada natrafiliśmy koło Ruskiego Brodu, 10 km na płd zachód od Przysuchy bandę, która wcześniej należała do AK, skąd otrzymała broń. Oddzieliła się ona od AK i dokonywała napadów na własną rękę, a później przyłączyła się do Gwardii Ludowej. Spośród nich zabiliśmy 5 ludzi, pozostali ok. 25 ludzi zbiegli.

W pierwszych dniach grudnia 1943 został zastrzelony przez komunistów członek NSZ, właściciel ziemianki Łępicki z Kawęczyna. Ustaliliśmy, że sprawcami byli Leski ps. Benc z Aleksandrowa, Bill i trzeci którego personaliów nie pamiętam. (…)

Wszyscy trzej zostali przez nas rozstrzelani. W kieszeni Leskiego znaleźliśmy kartkę z hasłem kontaktowym do rybaka Stanisława Zawady we wsi Pardołów gm. Odrowąż (…) Rybaka zastrzeliliśmy. Był on punktem odbiorczym dla meldunków z Radomia.

Ponieważ ustaliliśmy, że w gminie Odrowąż, ok. 20 km na wschód od Końskich mieszka bardzo wielu komunistów, wyruszyliśmy na ten teren. Komuniści nas dostrzegli i zaczęli ścigać, doszło do wymiany strzałów. Zabiliśmy wtedy w Mokrej „Władka”. Adiutanta dowódcy bandy „Żbika” a wraz z nim rozstrzelaliśmy 10 chłopów z tej wsi, którzy działali w duchu komunistycznym.

W piątek 23.1.44 otrzymałem zadanie wyśledzenia, gdzie w powicie piotrkowskim znajdują się bandy komunistyczne. Mój oddział nie działał dotąd w tym powiecie i nie miał stamtąd żadnych informacji. Otrzymaliśmy meldunek, że banda komunistyczna która przed 3 lub 4 tygodniami napadła na żandarmerię koło Skotnik, przeszła przez Sulejów do powiatu piotrkowskiego. Była to prawdopodobnie banda „Pawła”.

Jak już powiedziałem naszym zadaniem było zwalczani komunistów i dbanie o porządek w terenie. Nie dokonywaliśmy żadnych napadów na policję niemiecką i inne urzędy, ani aktów sabotażu. Zabieraliśmy tylko niezbędne produkty z wielkich majątków. U chłopów zabieraliśmy żywność i inne rzeczy tylko wtedy, gdy stwierdziliśmy, że mają oni kontakty z komunistami.

Jako nacjonaliści polscy chętnie chcemy współdziałać z Niemcami, gdyż wiemy, że musimy wspólnie z nimi walczyć z komunizmem. Chcieliśmy mieć w Polsce rząd narodowy, wolny od Żydów. Gdybyśmy otrzymali taki rząd zaraz po zakończeniu kampanii wrześniowej, możliwe, byłoby dobre współdziałanie z Niemcami. Teraz jednak nam, nacjonalistom, jest bardzo trudno propagować takie współdziałanie, ponieważ nie ma dziś prawie żadnej rodziny polskiej z której jedna lub więcej osób nie byłoby uwięzionej Lub rozstrzelanej przez Niemców. Musimy przeto nasze współdziałanie z Niemcami prowadzić bardzo ostrożnie aby przeciwnikom w postaci komunistów oraz ZWZ, który przecież współpracuje z Anglią, a tym samym także z Rosją, nie dać możliwości wykorzystania tego przeciwko nam w ich propagandzie.

Próbowaliśmy też nawiązać kontakt z Sicherheitspolizei. W tym celu wysłaliśmy przed Bożym Narodzeniem 1943 list do Szefa Ekspozytury w Tomaszowie z prośbą o spotkanie.

SS – Hauptsturmfuhrer Altmann (podpis odręczny)

MELDUNEK KOŃCOWY

Tom

W rozmowie z SS-Obersturmfuhrerem Rettingerem z Ekspozytury w Tomaszowie ustalono, że informacje Marczyńskiego są zgodne z prawdą poza wzmianką o śmierci „Toma”. „Tom” odwiedził mnie 5.2.44. Oświadczył, że 6 osób aresztowanych w Sulejowie należy do jego oddziału NSZ „Las” i prosił o ich zwolnienie. Trzy siostry Erhard zostały zwolnione jeszcze 4.2.44.

Marczyński został zwolniony i przekazany „Tomowi”. Był on wyraźnie zdumiony, gdyż sądził, że „Tom” jest zabity.

Zgodnie z porozumieniem Kozłowski został zwolniony 6.2.44 z poleceniem aby jak najszybciej nawiązał kontakt z „Tomem”. (…) Pawlak został zwolniony 7.2.44 bez specjalnych instrukcji.

Z „Tomem” nawiązano następujące porozumienie:

Jak długo jego oddział będzie działał w zasięgu Ekspozytury w Piotrkowie, będzie on pozostawał w łączności ze mną i podawał dokładne miejsce postoju oddziału dla zapobieżenia incydentom. Jednocześnie będzie on informował mnie o swojej działalności w powiecie piotrkowskim i przekazywał ważniejsze osoby z organizacji komunistycznych – możliwe, że w ręce Sicherheitspolizei. Ponadto obiecał informować o rozpoznanych komunistach nie miejscu pobytu.

Bundesarchiv Koblenz, R, 70 Polen/194, k. 61-69
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 10:39

Gość pisze:Cześć i Chwała Bohaterom.

Obrazek
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 11:05

Historia nie jest tłem do budowy propagandy politycznej, tylko nauką wskazującą chronologię wydarzeń historycznych, analizującą źródła historyczne i w oparciu o nie tworząca narrację historyczną.

Obowiązek wszystkich historyków i dziennikarzy w Polsce to obrona tej nauki przed propagandą i indoktrynacją uprawianą kiedyś przez partię komunistyczną, a obecnie narodową prawicę.

Rozkazy lubelskich AK-owców tworzących WIN w kwestii stosunków z NSZ oraz relacja z uratowania schwytanych przez NSZ ukraińskich rolników. Sprawa dotyczy okresu poprzedzającego zbrodnię w Wierzchowinach.

(zabrania się) „Inspektorom i Komendantom Obwodu wchodzić w odrębne kontakty lub porozumienia z grupami zbrojnymi lub politycznymi, które nie zgłosiły akcesu scaleniowego do AK (…) Na Lubelszczyźnie taką grupą jest NSZ jako ruch zbrojny politycznej grupy Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR)”

Komendant Okręgu Lublin AK – Franciszek Żak

APL, AK-WIN,t.87, teczka II, k. 124

„Zabraniam kontaktów i ewentualnej współpracy. Gdyby taka istniała, natychmiast przerwać. W wypadku rabunku przez wspomnianych członków postępować jak z bandytyzmem.”

Marian Gołębiewski

APL, AK-WIN, t.103,t.1
golebiewski

Marian Gołębiewski

„Wszystkie organizacje nie podporządkowujące się władzom AK traktowane są jak szkodnicy naszej pracy niepodległościowej. W czasie, gdy wróg dąży do zlikwidowania działalności niepodległościowej, gdy potrzebna jest konsolidacja narodu, gdy wszystkie ugrupowania polityczne przystępują do współpracy, grupa warchołów działa na własną rękę. Bezmyślnym postępowaniem sprowadza represje na ludność, staje się plagą dla społeczeństwa.”

Franciszek Strzelecki

APL, AK-WIN, t.88 k.32

„Oddziały „Sokoła” i „Jacka” (NSZ) niezapowiedzianie wtargnęły na teren pow. Hrubieszowskiego, nie pierwszy raz zresztą, i w Matczu zarekwirowały cały dobytek 5-ciu lub 6-ciu rodzin ukraińskich, załadowali to wszystko na furmanki, a ludzi przywiązanych do furmanek, prowadzili do kwatery swojego dowództwa. Oddział „Hucuła” (WIN) kwaterował obok Matcza i zaalarmowany natychmiast pospieszył z pomocą tym ludziom. Szybko rozstawiliśmy się na pagórku w zasadzce, a mnie por. „Hucuł” polecił zabrać erkaem i za wszelką cenę starać się zatrzymać ten żałosny pochód, broni używać tylko wówczas, gdy eneszetowcy otworzą ogień pierwsi. Na szczęście eskortujący zatrzymali się bez użycia broni. (…) Ja w drodze do dowództwa przy okazji zetknąłem się z hasłem „Polska tylko dla Polaka”. Na pytanie dlaczego wtargnęli na nasz teren, odpowiedziano nam, że nie uznają żadnej rejonizacji i władzy, bo władzą są oni. (…) Na zakończenie zapytaliśmy ich jeszcze, dlaczego nie pójdą robić porządku na wschodzie, padła odpowiedź, że i tamtym dobierzemy się do skóry.”

Relacja Benedykta Józefki w : G.Motyka, R. Wnuk; Pany i Rezuny
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 11:25

Znowu o Ukraincach :roll: jakby sie cały świat wokół nich kręcił. W każdy temat ich wpdli jakiś nawiedzony. Akurat oni to powinni siedzieć cicho. Wymordowac siekierami i widłami 100 tys. ludzi nie wiadomo po co.

Wstydziłbyś się na tomaszowskim forum z tymi ukraincami wyskakiwać :roll:

Wiosną 1944 r. tomaszowskie wsie spłynęły krwią mordowanych bez względu na płeć i wiek mieszkańców. Siepacze spod znaku UPA skąpali we krwi i strawili w ogniu Tarnoszyn, Posadów, Podlodów, Poturzyn, Radków i wiele innych miejscowości.

Informacje o strasznej rzezi Polaków mieszkających na Wołyniu, rzezi, której w 1943 r. dopuścili się na nich ukraińscy nacjonaliści skupieni w Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), Ukraińskiej Narodowej Samoobronie (UNS), czy w ukraińskich formacjach sojuszniczych dla oprawców faszystowskich, jak chociażby Dywizja SS „Galizein”, a także w innych formacjach, docierały i na tereny tomaszowskiej ziemi.

Ktoś z ukraińskich mieszkańców Poturzyna powiadomił o tym fakcie sotnię UPA. Popołudniem sotnia ta otoczyła wieś i rozpoczęła się selekcja. Upowcy sprawdzali dokumenty i kazali mówić ukraiński pacierz. Gdy trafili na polską rodzinę, wszystkich zabijali na miejscu. Nie oszczędzali ani starców, ani dzieci, ani chorych. Tylko niewielu naszym, wśród nich właśnie mnie, 16-letniej dziewczynie, udało się uciec i ukryć. Ludzie na kolanach prosili o litość. Na darmo. Strzelano do nich, kłuto widłami, zabijano siekierami. W tym dniu oprawcy z UPA zabili też moją matkę i dwie kuzynki. Gdy dokonali już mordu, podpalili polskie domy, dwór i aptekę. Na odgłos strzałów oddział „Szarfy” zawrócił i gdy wieczorem zbliżył się do wsi, „bohaterscy” bojownicy za „samostijną” uciekli”. W czasie ich pobytu zamordowano 162 osoby cywilne, co było jednym z większych mordów dokonanych przez UPA na tomaszowskiej ziemi. Mordu, który nie wiedzieć czemu wymazywany jest z pamięci Polaków, i w rocznicę tej pożogi nikt z władz nawet świeczki nie zapala w miejscach mordów, a takich miejsc w Poturzynie jest dużo. Jak wspominała Maria Radwańska, wiejska studnia w środku wsi pełna była pomordowanych Polaków.

https://marucha.wordpress.com/2012/04/1 ... lubelskim/
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 11:31

Biedni ci Ukraincy. Wcielani do WP II RP a potem mordowani przez Polaków. A Polacy na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej to samobójstwo popełnili.Pewnie ci pod Bełżcem też
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 11:51

We wrześniu 1939 walczył w szeregach macierzystej jednostki, ranny, powrócił z frontu w październiku 1939. Wstąpił do Służby Zwycięstwu Polski (SZP). 25 grudnia 1939 wziął udział w rozbiciu posterunku policji granatowej w okolicach Łaszczowa. W 1940 został aresztowany przez policję ukraińską w Poturzynie, zwolniony dzięki staraniom ojca. Prawdopodobnie od 1942 dowódca sekcji szturmowej "Poturzyn" (jednej z dziewięciu grup bojowych) odcinka "Wschód" Obwodu AK Tomaszów Lubelski. 1 marca 1943 wziął udział w akcji na posterunek policji ukraińskiej w Poturzynie, w trakcie której placówkę tę rozbito, zabijając 6 Ukraińców (w tym dwóch komendantów posterunków w Telatynie i Poturzynie) oraz komisarycznego wójta gminy Poturzyn. Na przełomie 1943/1944 przebywał w sztabie obwodu znajdującym się na skraju Puszczy Solskiej, w pobliżu leśniczówki Rebizanty nad Tanwią. W 1944 żołnierz "Kompanii Leśnej" ppor. rez. Witolda Kopcia, a także dowódca jednego z patroli plutonu lotnego żandarmerii polowej sierż. rez. Wacława Kaszuckiego. W ostatnich dniach lutego w Poturzynie oraz 5 i 9 kwietnia 1944 na odcinku Podlodów-Żerniki-Rokitno, w rejonie Steniatyna i Posadowa, brał udział w walkach przeciwko Ukraińskiej Narodowej Samoobronie i UPA. Od wiosny 1944 służył najprawdopodobniej jako zwiadowca w dowodzonej przez sierż. Andrzeja Dżygałę "Kompanii Żelaznej". Podczas akcji "Sturmwind II" razem z kilkoma partyzantami przebił się przez trzy pierścienie niemieckiej obławy. W ramach akcji "Burza" znalazł się w szeregach odtwarzanego przez Inspektorat Zamość 9. pp AK.

Po wkroczeniu Sowietów nie złożył broni. Od grudnia 1944 służył jako podchorąży, następnie (na przełomie maja i czerwca 1945) został awansowany do stopnia chorążego. Działał jako oficer broni w strukturach Obwodu Tomaszów Lubelski, Inspektorat Zamość AK-DSZ-WiN. Wiosną 1945 zorganizował grupę lotną w sile ok. 20-30 żołnierzy, która operowała w północnej części powiatu Tomaszów. Oddział przetrwał do końca czerwca 1945. Latem, po ogłoszeniu tzw. małej amnestii część żołnierzy ujawniła się, natomiast ci, którzy tego nie uczynili, ukryli się. Przy Leonowiczu pozostało jedynie dwóch ludzi. Ich głównym celem było w tym czasie rozbrajanie funkcjonariuszy MO i ORMO orz rozpędzanie zebrań agitacyjnych organizowanych przez PPR. Od początku 1946 zaczął ponownie rozbudowywać swoją grupę, która wsławiła się m.in. wykonaniem 31 maja 1946 wyroku śmierci na wiceprzewodniczącym Powiatowej Rady Narodowej Wincentym Umerze (Humerze), ojcu stalinowskiego zbrodniarza Adama Humera (czytaj również TUTAJ). Powiększanie oddziału trwało do początku 1947. W okresie przedwyborczym Leonowicz zaniechał wszelkich akcji zbrojnych, ograniczając się jedynie do przeciwdziałania wyborczej propagandzie i agitacji. Po ogłoszeniu 22 lutego 1947 amnestii niemal wszyscy członkowie oddziału się ujawnili.

http://podziemiezbrojne.blox.pl/2011/02 ... Burty.html
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 12:11

Gość pisze:
Gość pisze:Cześć i Chwała Bohaterom.

Obrazek
Na górę

Postautor: Gość » 3 mar 2016, o 14:22

Opierając się na niezwykle represyjnym prawie, w latach 1944–1956 orzeczono w Polsce ponad 8 tys. wyroków śmierci. Aż 5650 z tych wyroków zapadło przed sądami wojskowymi (wykonano połowę — 2810). Jak się ocenia, blisko połowa skazanych należała do polskiego podziemia niepodległościowego, a liczba zamordowanych — rozstrzelanych i powieszonych — po wojnie działaczy podziemia niepodległościowego była kilkakrotnie wyższa od liczby straconych w Polsce hitlerowskich zbrodniarzy wojennych.[i]

Ponad milion osób przeszło przez stworzony według sowieckich wzorców „gułag”, liczący 171 obiektów więziennych (51 więzień centralnych, 85 więzień karno-śledczych, 2 zakłady dla młodocianych, 2 kolonie rolne i 39 ośrodków pracy więźniów), gdzie przytrzymywano m.in. 81 tys. skazanych za tzw. przestępstwa przeciwko państwu. Tylko w 1951 r. za kratami przebywało 110 tys. osób, w tym 14 tys. wieźniów tzw. antypaństwowych. W 1953 r. liczby te wynosiły odpowiednio 162 tys. i 9 tys.

Blisko 9 tys. patriotów polskich komuniści zabili w walce lub skrytobójczo zamordowali, a ich zwłoki pogrzebano w często nieznanych do dziś miejscach. Mimo odmiennych powodów represji skierowanych wobec społeczenstwa polskiego — bilans realizowanego na zlecenie PPR/PZPR terroru państwowego wpisywał się w ciąg tragicznych zdarzeń związanych z wcześniejszą polityką obu okupantów: niemieckiego i sowieckiego

http://salski.salon24.pl/196377,zbrodni ... sce-liczby


Kim trzeba być żeby na paru negatywnych przykładach pluć na tych ludzi. Co często przeszli hitlerowskie katownie a potem trafili na ubowskie.
Na górę


Wróć do „Miasto, mieszkańcy, problemy...”