ciekawe o co tu chodzi. duża częśc myśliwych to członkowie partii rządzącej w gminach czy powiatach. sami sobie na złośc robią
Chodzi o nieudolność władz demonstrowana co najmniej od czasów ministra rolnictwa Marka Sawickiego z PSL, później Krzysztofa Jurgiela i Jana Szyszkę.
Wiadomo, że jedynym źródłem choroby są żyjące w stanie wolnym dziki. Na początkowym etapie rozwoju epidemii należało dziki wytłuc do zera- tak jak to zrobili Czesi w okolicach Zlina, którym udało się zatrzymać rozprzestrzenianiechoroby.
Różni mędrkowie w kraju nad Wisłą pod przemożnym wpływem lobby myśliwskiego ( na co będziemy polować, jak dzika nie będzie...na pierze?) uradzili, że depopulacja dzika tylko nasili rozprzestrzenianie się ASF i systematycznego odstrzłu nie było. Poniewczasie Szyszko zarządził ograniczenie dzików na wschód od Wisły do 0,5 szt/100ha.w ślad Lasy Państwowe dostały w 2016 r. prikaz wykonania inwentaryzacji dzików i co wyszło... A no to, że dzików jest właśnie poniżej tego wskaźnika. Świetnie! Wykonane... Tylko, że liczyli myśliwi i leśnicy- czyli też myśliwi.
Nadeszły dalsze wytyczne depopulacji dzików do 0,1 szt/100ha. No i myśliwi z tym też się uwinęli. W sprawozdaniach się zgadza, dzika nie powinno być, tylko wciąż jest, ryje, żre, robi szkody.
Myk polega na tym, że do sprawozdań wzięto fałszywe, zaniżone dane i od tych zaniżonych stanów wykazano redukcję.
Rzecz wygląda tak, że myśliwi sami zwierzynę "inwentaryzują", sami strzelają, sami z tych planów się rozliczają- tzn. nadzór nad nimi sprawują Lasy Państwowe, ale że wszyscy leśnicy to myśliwi więc wszystko pozostaje w łowieckiej rodzinie.
Darz Bór! do ostatniej świni, a potem mięso się kupi za granicą.