Post autor: Gość » 9 lis 2020, o 23:37
Pracujemy na granicy wydolności, to już kwestia czasu, kiedy zabraknie karetki i nie będzie kogo wysłać do pacjenta. Już teraz ratownicy w karetkach czekają po kilka godzin przed szpitalami, albo jeżdżą między miastami, bo nikt nie chce przyjąć pacjenta. Izby przyjęć i SOR-y są zapchane - podkreśla Grzegorz Krzyżak, ratownik medyczny z pogotowia w Zamościu. - Ostatnio mieliśmy taką sytuację, że dwie karetki z pacjentami covidowymi czekały od godz. 16 i 17 w Zamościu, a pierwsze wolne miejsca w szpitalu w Łęcznej pojawiły się dopiero wieczorem i wyjechali o 21.30. Fizyczną niemożliwością jest wytrzymać tyle godzin w ochronnych kombinezonach, więc przed wyjazdem zmienił ich inny zespół. Takie sytuacje stają się codziennością - dodaje ratownik.
- Na SOR przyjmowanych jest często kilka razy więcej pacjentów niż zadeklarowanych miejsc. Są „upychani” w salach na dostawkach, bo nie ma innego wyjścia. Jeśli jakiekolwiek miejsca covidowe zwalniają się, w ciągu kilku minut są znowu zajęte - podkreśla dyspozytorka z Zamościa. - Taką sytuację mieliśmy ostatnio, kiedy uruchomiono łóżka covidowe w szpitalu w Szczebrzeszynie. Natychmiast pojechały tam dwie karetki - zaznacza ratownik.
https://www.dziennikwschodni.pl/koronawirus/zapchane-oddzialy-kolejki-przed-szpitalami-i-kilku-pacjentow-w-jednej-karetce-cala-prawda-o-pracy-ratownikow,n,1000277933.html?fbclid=IwAR0ytIpQFbTszKf2lYsG_vuFihZipJ72fEiT_0xF89APvcRMuuEbGGhL5eA
Pracujemy na granicy wydolności, to już kwestia czasu, kiedy zabraknie karetki i nie będzie kogo wysłać do pacjenta. Już teraz ratownicy w karetkach czekają po kilka godzin przed szpitalami, albo jeżdżą między miastami, bo nikt nie chce przyjąć pacjenta. Izby przyjęć i SOR-y są zapchane - podkreśla Grzegorz Krzyżak, ratownik medyczny z pogotowia w Zamościu. - Ostatnio mieliśmy taką sytuację, że dwie karetki z pacjentami covidowymi czekały od godz. 16 i 17 w Zamościu, a pierwsze wolne miejsca w szpitalu w Łęcznej pojawiły się dopiero wieczorem i wyjechali o 21.30. Fizyczną niemożliwością jest wytrzymać tyle godzin w ochronnych kombinezonach, więc przed wyjazdem zmienił ich inny zespół. Takie sytuacje stają się codziennością - dodaje ratownik.
- Na SOR przyjmowanych jest często kilka razy więcej pacjentów niż zadeklarowanych miejsc. Są „upychani” w salach na dostawkach, bo nie ma innego wyjścia. Jeśli jakiekolwiek miejsca covidowe zwalniają się, w ciągu kilku minut są znowu zajęte - podkreśla dyspozytorka z Zamościa. - Taką sytuację mieliśmy ostatnio, kiedy uruchomiono łóżka covidowe w szpitalu w Szczebrzeszynie. Natychmiast pojechały tam dwie karetki - zaznacza ratownik.
https://www.dziennikwschodni.pl/koronawirus/zapchane-oddzialy-kolejki-przed-szpitalami-i-kilku-pacjentow-w-jednej-karetce-cala-prawda-o-pracy-ratownikow,n,1000277933.html?fbclid=IwAR0ytIpQFbTszKf2lYsG_vuFihZipJ72fEiT_0xF89APvcRMuuEbGGhL5eA