Post autor: Gość » 26 kwie 2020, o 16:08
Betonowe łby żyjące jeszcze PRL tego nie zrozumieją ale postaram się wytłumaczyć najprościej jak się da.
Masz działalność która zostaje od górnie zamknięta (masz zakaz jej wykonywania lub z dnia na dzień nie ma klientów przez zakaz przemieszczania się lub ogólną paranoję) za to zostajesz z czynszem/podatkiem od nieruchomości, zapleczem pracowników i kredytami chyba że sprzedajesz dżinsy z leżanki na bazarze. Przychód zostaje odcięty z dnia na dzień ale musisz wypłacić wynagrodzenia lub ich część (zwolnienia z zus, dopłaty), podatek od nieruchomości (nasi samorządowcy chyba o tym zapomnieli) lub czynsz i raty kredytów/umów leasingowych. Jesteś człowiekiem zaradnym, w biznesie trzeba myśleć do przodu, planować. Masz odłożone na w/w na 1 miesiąc działalności firmy musi wystarczyć. Jest to kwota, która pozwoliłaby Ci przeżyć bez działalności gospodarczej średnio 6 miesięcy, ale w polsce tego typu działalność nawet najdrobniejsza jest droga. Ludzi zaradnych trzeba karać bo pracują i ryzykują więcej. I teraz zły pracodawca krwiopijca i złodziej, spłukany po 1 miesiącu bo wypłacił wynagrodzenia za pracę której nie otrzymał (dziwne), lokalne podatki i należności wynikające z umów stoi przed wyborem zadłużyć się w banku i stracić narzędzia pracy lub lokal, nie zapłacić podatków niezwiązanych z przychodem (te podatki to kradzież w białych rękawiczkach) czy drukować wypowiedzenia umów. Podatki i należności dla banków wcześniej czy później zostaną poniesione i to z odsetkami. Zostają tylko pracownicy, którzy są zbędni bo firma nie działa. Pracowników niższego szczebla można zatrudnić nowych. Za to trzymać jak najdłużej tylko specjalistów, których trudno pozyskać na rynku pracy. I teraz pytanie do tych mądrali, jak rozegrać to inaczej? Jak wybrnąć z tej sytuacji aby nie skrzywdzić ludzi, nie pozbawić ich pracy? Dlaczego pracownicy nie odstąpią od wynagrodzenia, skoro nie świadczą pracy? Może dzięki temu mieliby gdzie wrócić.
Betonowe łby żyjące jeszcze PRL tego nie zrozumieją ale postaram się wytłumaczyć najprościej jak się da.
Masz działalność która zostaje od górnie zamknięta (masz zakaz jej wykonywania lub z dnia na dzień nie ma klientów przez zakaz przemieszczania się lub ogólną paranoję) za to zostajesz z czynszem/podatkiem od nieruchomości, zapleczem pracowników i kredytami chyba że sprzedajesz dżinsy z leżanki na bazarze. Przychód zostaje odcięty z dnia na dzień ale musisz wypłacić wynagrodzenia lub ich część (zwolnienia z zus, dopłaty), podatek od nieruchomości (nasi samorządowcy chyba o tym zapomnieli) lub czynsz i raty kredytów/umów leasingowych. Jesteś człowiekiem zaradnym, w biznesie trzeba myśleć do przodu, planować. Masz odłożone na w/w na 1 miesiąc działalności firmy musi wystarczyć. Jest to kwota, która pozwoliłaby Ci przeżyć bez działalności gospodarczej średnio 6 miesięcy, ale w polsce tego typu działalność nawet najdrobniejsza jest droga. Ludzi zaradnych trzeba karać bo pracują i ryzykują więcej. I teraz zły pracodawca krwiopijca i złodziej, spłukany po 1 miesiącu bo wypłacił wynagrodzenia za pracę której nie otrzymał (dziwne), lokalne podatki i należności wynikające z umów stoi przed wyborem zadłużyć się w banku i stracić narzędzia pracy lub lokal, nie zapłacić podatków niezwiązanych z przychodem (te podatki to kradzież w białych rękawiczkach) czy drukować wypowiedzenia umów. Podatki i należności dla banków wcześniej czy później zostaną poniesione i to z odsetkami. Zostają tylko pracownicy, którzy są zbędni bo firma nie działa. Pracowników niższego szczebla można zatrudnić nowych. Za to trzymać jak najdłużej tylko specjalistów, których trudno pozyskać na rynku pracy. I teraz pytanie do tych mądrali, jak rozegrać to inaczej? Jak wybrnąć z tej sytuacji aby nie skrzywdzić ludzi, nie pozbawić ich pracy? Dlaczego pracownicy nie odstąpią od wynagrodzenia, skoro nie świadczą pracy? Może dzięki temu mieliby gdzie wrócić.