Pierwsza porażka u siebie. Tomasovia – Lewart Lubartów 1:2

Każdy ma czasami zły dzień. W niedzielę wypadło na Tomasovię. Piłkarze Marka Sadowskiego zanotowali pierwszą porażkę przed własną publicznością. Trzy punkty do domu zabrał Lewart, który wygrał zasłużenie 2:1

Jeszcze przy stanie 0:0 dobrą okazję zmarnował Arkadiusz Smoła, który zamykał akcję na długim słupku, ale nic z tego nie wyszło. Plan drużyny Łukasza Mierzejewskiego był prosty: posyłanie długich piłki za linię obrony rywali. Właśnie w taki sposób padła pierwsza bramka. Dobrym podaniem popisał się Kamil Piasek, a w sytuacji sam na sam znalazł się Arkadiusz Adamczuk i po chwili pokonał Łukasza Bartoszyka. Jeszcze przed przerwą goście zadali drugi cios. Tym razem w szesnastce „niebiesko-białych” zrobił się porządny kocioł. Najsprytniejszy w tym całym zamieszaniu okazał się Dawid Pikul, który z sześciu metrów przymierzył do siatki. Dzięki temu ekipa z Lubartowa schodziła na przerwę w bardzo dobrych nastrojach.

Po zmianie stron dalej niewiele wychodziło Tomasovii. W wielu fragmentach gospodarze bili głową w mur. Próbowali grać przede wszystkim podaniami, ale z powodu złego stanu boiska niewiele z tego wychodziło. Przyjezdni czekali na okazję do kontry i ta w końcu nadeszła. Sam przed Bartoszykiem znowu znalazł się Adamczuk. Tym razem górą był jednak golkiper miejscowych. W samej końcówce trener Mierzejewski przeżywał jeszcze nerwowe chwile. Wszystko ze względu na gola Piotra Karwana. Po centrze z rzutu rożnego stoper Tomasovii przyjął sobie piłkę na klatę i huknął pod poprzeczkę. Wszystko działo się w drugiej minucie doliczonego czasu gry.

Piłkarze trenera Sadowskiego mieli jeszcze 120 sekund, żeby powalczyć o remis. Była nawet okazja do dośrodkowania z rzutu wolnego, ale gospodarze fatalnie ją zepsuli i trzy punkty zgarnął Lewart. – Mogliśmy zamknąć ten mecz, a zamiast tego w końcówce nie brakowało nerwów. No cóż, nie da się jednak wykorzystywać wszystkich sytuacji – mówi Łukasz Mierzejewski. – Gratulacje dla chłopaków, bo zostawili na boisku mnóstwo zdrowia i dzięki temu zabieramy do domu wszystkie punkty – cieszy się „Mierzej”.

Niepocieszony po ostatnim gwizdku był oczywiście opiekun gospodarzy. – Niewiele byliśmy w stanie zdziałać z przodu. Chcieliśmy grać krótkimi podaniami, ale boisko zupełnie na to nie pozwalało. Źle zachowywaliśmy się też pod swoją bramką, można było uniknąć obu goli dla rywali. Po przerwie my atakowaliśmy, a Lewart kontrował. Za późno strzeliliśmy gola, na więcej zabrakło już czasu – wyjaśnia popularny „Sadek”.

 

***

Tomasovia – Lewart Lubartów 1:2 (0:2)
bramki: Karwan 90+1′ – Adamczuk 14′, D. Pikul 42′

Tomasovia: Bartoszyk – Szuta, Karwan, Smoła (62′ Piątkowski), Tetych, Karólak, Skiba (46′ Żurawski), Baran (72′ Łeń), Melnychuk (67′ Krosman), Staszczak, Mruk (57′ Kłos)

Żółte kartki: Karólak – Pęksa, Terlecki, Rusinek

Sędziował: Mikołaj Kostrzewa (główny), Adrian Chmielik, Krzysztof Poleszak (asystenci) – KS Lublin

Widzów: 200

 

źr. dziennikwschodni.pl / foto: własne