Kto daje i odbiera...

Z notatnika strażaka, policjanta.

Postautor: KT » 20 lip 2006, o 17:24

Kasa została wykopana

Lesław Kapka, były prezes TKS Tomasovia twierdzi, że pożyczył klubowi łącznie 80 tys. zł. Chce zwrotu pożyczki. Obecne władze klubu mówią, że o żadnych pożyczonych złotówkach nie wiedzą

Poza prawem
Kapka, znany tomaszowski przedsiębiorca, w procesie, który toczy się przed Sądem Okręgowym w Zamościu dowodzi, że w okresie od 18 maja do 6 września 2005 r. udzielił Tomaszowskiemu Klubowi Sportowemu Tomasovia pięć nieoprocentowanych pożyczek, o łącznej wartości 80 tys. zł. Były to różne sumy od 10 tys. zł do 20 tys. zł. Na dowód przedstawił dokumenty kasowe, a także umowy pożyczek, na których widnieją podpisy jego żony (jako osoby, która działała w jego imieniu) oraz jego (jako prezesa klubu), a także innych członków zarządu TKS Tomasovia. Kapka przekonuje, że zgodnie z umową, pożyczka miała być zwrócona do 15 listopada 2005 r., po tym jak na konto klubu wpłynie dotacja przekazana przez władze samorządowe. O pożyczce miały wiedzieć władze klubu, które zaakceptowały ten stan. Sam Kapka z funkcji prezesa zrezygnował we wrześniu 2005 r.

Dał to trudno
Obecny zarząd klubu nie oddał pieniędzy i nie zamierza ich oddawać. W odpowiedzi na pozew argumentuje, że nic nie wie o pożyczonych pieniądzach. Uważa, że umowy były pozorne, bowiem Lesław Kapka podpisywał je niejako sam z sobą. Z jednej strony jako prezes klubu, z drugiej jako osoba fizyczna. Zdaniem pełnomocnika Tomaszowskiego Klubu Sportowego skoro klub pożyczył aż 80 tys. zł, to tym samym powinien zwiększyć o taką kwotę swoje aktywa. Tymczasem nie ma żadnej uchwały, w jaki sposób rozdysponowano tę kwotę. Mogło się więc zdarzyć, że sporne pieniądze zostały przez prezesa wpłacone do kasy klubu i zaraz wypłacone.
Zarząd klubu podnosi też inny argument. Dowodzi mianowicie, że nawet, jeśli takie umowy zostały podpisane, to zarówno prezes Kapka jak i inni członkowie zarządu, których podpisy widnieją na umowach przekroczyli swoje kompetencje. Według statutu stowarzyszenia TKS Tomasovia, do skuteczności prawnej takich działań, potrzebna była uchwała zarządu klubu. Takiej uchwały jednak nie podjęto. Skoro więc były zarząd klubu nie miał kompetencji do podpisania takich umów są one nieważne z mocy prawa.
- Jeśli Lesław Kapka chce dochodzić zwrotu pożyczki niech pozywa innych członków zarządu, których podpisy widnieją na umowach lub też siebie – argumentuje przed sądem pełnomocnik obecnego zarządu klubu.

W dobrej wierze i intencjach
Po takim oświadczeniu, pełnomocnik reprezentujący Lesława Kapkę zmodyfikował roszczenie. Argumentuje, że skoro klub uważa, że umowy były nieważne, to powinien zwrócić pieniądze jako nienależne świadczenie, które Kapka przekazał dla klubu działając w dobrej wierze i intencjach. Zarząd klubu w pełni bowiem akceptował te działania. Nie wykazywał z drugiej strony zaangażowania, aby pozyskać jakiekolwiek pieniądze na działalność klubu, problem ten pozostawiając Kapce. Członkowie zarządu byli informowani o kłopotach klubu i o tym, że do czasu przekazania dotacji przez miasto trzeba będzie zaciągnąć pożyczkę i że z własnych środków pożyczy je właśnie Kapka.

Skarbnik od przypadku
Sąd przesłuchał już niektórych członków zarządu klubu. Józef Neć, były skarbnik klubu (od lipca 2004 do sierpnia 2005), którego podpis widnieje na czterech umowach nie potrafił sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach podpisywał te umowy i kto mu je przyniósł. Zeznając przed sądem nie potrafił też przypomnieć sobie czy na posiedzeniach zarządu była poruszana kwestia pożyczek dla klubu. Pamięta natomiast, że kasa klubu była pusta i wszyscy czekali na obiecane 100 tys. zł, które miało dać miasto. Przyznał, że choć był skarbnikiem klubu tak naprawdę mało orientował się w finansach Tomasovii, bo tym zajmował się prezes.
- Jeżeli podpisywałem jako skarbnik jakąś umowę czy rachunek, to wcześniej musiały one być podpisane przez prezesa lub innego członka zarządu. Oni lepiej orientowali się w wydatkach – oświadczył były skarbnik.
W późniejszej części zeznań pod wpływem pytań ze strony pełnomocników stron przypomniał sobie, że przestrzegał prezesa Kapkę o trudnościach ze zwrotem tych pieniędzy.
Inny członek zarządu klubu, radny powiatowy Andrzej Wiśniewski stwierdził, iż nie wiedział, że Kapka udziela klubowi pożyczek, ale domyślał się, że tak jest. Tłumaczył się, że podpisał jedną z umów przez przypadek.
- To było po wyjściu ze szpitala, w sierpniu 2005 r. Prezes Kapka dał mi do podpisania plik dokumentów, wśród nich była długoterminowa umowa o reklamę na stadionie firmy jego żony. Nie czytałem wszystkich dokumentów i podpisałem wszystkie jak leci. Miałem zaufanie do prezesa i zostałem wprowadzony w błąd – bił się w pierś Wiśniewski.
Na rozprawie tłumaczył też, że nie ma zastrzeżeń co do faktu, że były prezes pożyczał klubowi pieniądze, lecz do formy, w jakiej to się odbywało.

Pieniądze na bieżące wydatki
Czy rzeczywiście - jak dowodzi obecny zarząd TKS Tomasovia - pożyczki były fikcyjne i nikt w klubie pieniędzy nie widział? Była księgowa klubu, na co dzień zatrudniona w firmie prezesa Kapki zaprzecza temu. Twierdzi, że pożyczki były, a ich wysokość zależała od potrzeb.
- Wyglądało to tak. Odbywał się mecz. Sędziowie, zawodnicy mieli dostać pieniądze za udział w meczu, była konkretna potrzeba. W zależności od konkretnych potrzeb prezes Kapka wydatkował konkretne kwoty. Wypłacano je bezpośrednio przez kasę klubu – zeznała.
Stwierdziła także, że często dzwoniła do Urzędu Miasta z pytaniem, kiedy urzędnicy przeleją na konto klubu obiecaną dotację. Ciągle słyszała, że tych pieniędzy nie ma w budżecie. Do września 2005 r., kiedy prezes Kapka zrezygnował z kierowania klubem, nie wpłynęła ani jedna złotówka.
- Nikt z władz klubu nie interesował się skąd wziąć pieniądze na te mecze, na działalność sportową. Było przekonanie, że jak będzie potrzeba, to Kapka da – stwierdziła była księgowa.
Następny termin rozprawy sąd wyznaczył na wrzesień. Zamierza na nim przesłuchać kasjerkę klubu, drugą księgową klubu, a także innych członków zarządu TKS Tomasovia.

Kronika Tygodnia
autor
Robert Horbaczewski
data publikacji
18.07.2006 r.
Na górę

Postautor: Mathmi Thenthur » 20 lip 2006, o 20:10

Wyglądało to tak. Odbywał się mecz. Sędziowie, zawodnicy mieli dostać pieniądze za udział w meczu, była konkretna potrzeba.


Chyba się nie orientuję zbytnio w temacie finansów sporotwych. To klub płaci sędziom za udział w meczu?
Na górę

Postautor: Gość » 22 lip 2006, o 20:11

to ta sama ksiegowa robiła przelewy od p.Kapki i ta sama wydatkowała je z kasy klubu? to jakieś jaja
Na górę


Wróć do „Zdarzenia”