Post autor: Gość » 18 lut 2018, o 15:04
To, co rządy w Warszawie wyprawiają w stosunkach z Ukrainą, bije wszelkie rekordy głupoty, łajdactwa i – trzeba to niestety powiedzieć – kurewstwa. Zaczęło się od „pomarańczowej rewolucji”, w następstwie której stanowisko prezydenta i premiera tego państwa objęli banderowcy – Wiktor Juszczenko i krasawica-raskrasawica Julia Tymoszenko, co to wygartywała z niejednego komina.
Nasi Sojusznicy wyznaczyli rolę czegoś w rodzaju pogotowia seksualnego dla Ukrainy – jak tylko któryś z tamtejszych grandziarzy kiwnie palcem, to nasi Umiłowani Przywódcy od razu mu się nadstawiają i to ponad podziałami – zarówno płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm, jak i przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa. Jeszcze gorzej wyglądało to na kolejnym Majdanie, co to odbywał się pod pretekstem walki z korupcją. O ile na tamten Majdan stary żydowski finansowy grandziarz Jerzy Soros wyłożył zaledwie 20 mln dolarów, to ten drugi kosztował już co najmniej 5 miliardów. No, ale z korupcją nie ma żartów, więc i walka z nią też musi sporo kosztować. Toteż nawet zazwyczaj bardzo ostrożny pan prezes Kaczyński dał się porwać tej atmosferze i pod batutą jakiegoś rezuna wydawał kabotyńskie okrzyki „sława!”, bodajże „herojam”.
Toteż postępowanie rządów w Warszawie, która z tego tytułu powinna zmienić nazwę na „Parszawa”, nie zasługuje nawet na nazwanie go polityką. Bo polityka powinna mieć jakiś cel, tymczasem postępowanie to polega na żyrowaniu w ciemno wszystkiego, na co tylko wpadnie rząd w Kijowie. To jest kurewstwo, a nie polityka. Przynosi to oczywiście rezultaty opłakane, bo cwane ukraińskie rezuny znakomicie opanowały sztukę odcinania kuponów od prezentowania Ukrainy jako państwa specjalnej troski, któremu lepiej się nie sprzeciwiać, podobnie jak szurniętemu dziecku, bo nie wiadomo, czy nie zrobi albo sobie, albo komuś czegoś okropnego.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4065
To, co rządy w Warszawie wyprawiają w stosunkach z Ukrainą, bije wszelkie rekordy głupoty, łajdactwa i – trzeba to niestety powiedzieć – kurewstwa. Zaczęło się od „pomarańczowej rewolucji”, w następstwie której stanowisko prezydenta i premiera tego państwa objęli banderowcy – Wiktor Juszczenko i krasawica-raskrasawica Julia Tymoszenko, co to wygartywała z niejednego komina.
Nasi Sojusznicy wyznaczyli rolę czegoś w rodzaju pogotowia seksualnego dla Ukrainy – jak tylko któryś z tamtejszych grandziarzy kiwnie palcem, to nasi Umiłowani Przywódcy od razu mu się nadstawiają i to ponad podziałami – zarówno płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm, jak i przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa. Jeszcze gorzej wyglądało to na kolejnym Majdanie, co to odbywał się pod pretekstem walki z korupcją. O ile na tamten Majdan stary żydowski finansowy grandziarz Jerzy Soros wyłożył zaledwie 20 mln dolarów, to ten drugi kosztował już co najmniej 5 miliardów. No, ale z korupcją nie ma żartów, więc i walka z nią też musi sporo kosztować. Toteż nawet zazwyczaj bardzo ostrożny pan prezes Kaczyński dał się porwać tej atmosferze i pod batutą jakiegoś rezuna wydawał kabotyńskie okrzyki „sława!”, bodajże „herojam”.
Toteż postępowanie rządów w Warszawie, która z tego tytułu powinna zmienić nazwę na „Parszawa”, nie zasługuje nawet na nazwanie go polityką. Bo polityka powinna mieć jakiś cel, tymczasem postępowanie to polega na żyrowaniu w ciemno wszystkiego, na co tylko wpadnie rząd w Kijowie. To jest kurewstwo, a nie polityka. Przynosi to oczywiście rezultaty opłakane, bo cwane ukraińskie rezuny znakomicie opanowały sztukę odcinania kuponów od prezentowania Ukrainy jako państwa specjalnej troski, któremu lepiej się nie sprzeciwiać, podobnie jak szurniętemu dziecku, bo nie wiadomo, czy nie zrobi albo sobie, albo komuś czegoś okropnego.
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4065